w domu. Miała około lat trzydziestu; wysoka, dobrze zbudowana, w spojrzeniu, w kształtach i w obejściu, miała coś męzkiego, co mnie zrazu zrażało. Na wypadek gdybym, czy to w swojem czy cudzem imieniu kupił zamek, ofiarowała mi się pozostać w tym samym charakterze, jak poprzednio, a nawet jako prosta służąca. Powiedziałem jej, że działam nie w swojem ale w brata imieniu, że sam jestem tak ubogim jak brat mój bogatym, dodałem tylko, że obawiam się, ażeby brat mój nie przestał wkrótce używać swych bogactw. Zachwalała mi zdrowe powietrze okolicy, sąsiedztwo Paryża, a nadewszystko umiarkowaną cenę rezydencji, którą można dostać za sto dwadzieścia tysięcy franków, a nawet może za sto, gdyby nabywca zaraz zapłacił gotówką, spadkobiercom bowiem pilno było podzielić się sukcesją. Brat mój był dosyć na to bogaty, a posiadłość ta zupełnie dla niego była odpowiednią, przyrzekłem więc Orsoli Poutaé użyć wpływu na umysł brata, ażeby ten zamek kupił, po wtóre, ażeby ją przy sobie zatrzymał. Opowiadam ci długo o tej kobiecie księże, z powodu okropnego wpływu, jaki miała na moje życie. Zaledwie opuściłem ją, a już sam zdziwiłem się, że przyrzekłem jej wstawienie się do brata; wrażenie, jakie uczyniła na mnie, powtarzam, było raczej odpychające, niż sympatyczne. Ale za to posiadłość tak mi się cudnie piękną wydała, takem ją bratu zachwalił, że dał mi zupełne pełnomocnictwo do traktowania, a w tydzień potem nabyłem ją w jego imieniu za sto tysięcy franków. Instalacja odbyła się zaraz w dniu wypłaty pieniędzy u notarjusza w Corbeil. Służba nasza składała się z ogrodnika, lokaja, kucharki i służącej do dzieci. Był prócz tego młody pies, rasy mieszanej, w połowie z góry św. Bernarda, w połowie z Nowej-Ziemi, którego właściciel hotelu, gdzie brat mój mieszkał w Paryżu, odstąpił mu na prośbę dzieci; bawiły się z nim bowiem od rana do wieczora i nie chciały się z nim rozłączyć. Dzieci nazwały go „Brezyl,“ na pamiątkę ziemi, w której się urodziły. Na moję insynuację, do składu służby dołączono Orsolę. Tegoż samego dnia postąpiła ona względem wszystkich tak, jak poprzednio względem mnie, to jest pokazała bratu memu zamek szczegółowo, umieściła każdego we właściwym apartamencie lub na właściwym posterunku i od pierwszej chwili, pod maską pokory, zajęła stanowisko kobiety zaufanej, takie
Strona:PL Dumas - Mohikanowie paryscy T1-18 v2.djvu/355
Ta strona została przepisana.