I ze spuszczoną głową, z podniesioną ręką, odkrywając pierś z całą nieoględnością ślepej siły, Jan Byk rzucił się na młodzieńca w czarnym fraku i z cienką szpadą.
Ale w tem silna dłoń schwyciła go za pięść, i w strząsając nią gwałtownie, wyrzuciła z niej cyrkiel, który spadając utkwił w podłodze.
Cieśla odwrócił się, zionąc straszliwe przekleństwa. Lecz zaledwie spostrzegł z kim ma do czynienia, głos jego z tonu groźby, wpadł w akcent uszanowania.
— A! pan Salvator!... wrzasnął tłum; a! chwała Bogu, żeś pan przyszedł, bo byłoby się źle skończyło!
— Pan Salvator?... wyrzekli razem Robert, Petrus i Ludowik. Kto to jest?
— To jakiś zuch, którego nazwisko (Zbawca) jest dobrej wróżby, dodał Petrus, zobaczymy czy się sprawdzi.
Człowiek, który nakształt starożytnego bożyszcza wdał się tak cudownie, ażeby według wszelkiego prawdopodobieństwa, dać pokojowe rozwiązanie krwawemu zajściu i którego zjawienie się było nadspodziewane i nieprzewidziane, człowiek ten wyglądał na lat trzydzieści.
W chwili gdy się ukazał i gdy okiem surowem spojrzał po tłumie, męzkie i łagodne oblicze jego, jaśniało wdziękiem piękności człowieka trzydziestoletniego.
W chwilę potem, byłoby rzeczą kłopotliwą, jeśli nie niepodobną, oznaczyć stanowczo wiek jego.
Czoło jego miało pogodę młodości, a wzrok biegał naokoło ciekawie i życzliwie, ale jak tylko widok, który napotykał nabawiał go wstrętu, to czarne brwi marszczyły się, a czoło, okryte grubemi zmarszczkami, przybierało pozór starości.
Jakoż, gdy zatrzymał rękę cieśli i samem uściśnieniem jej wyrzucił broń, którą tenże groził przeciwnikowi; gdy prędkim rzutem oka na trzech młodzieńców poznał, że to są ludzie dobrze wychowani, co zabłąkali się w złe miejsce, dokończył wtedy przeglądu, którego dotąd odbył tylko połowę.
Zobaczywszy Naruszyciela rozciągniętego na stole z twarzą zranioną, odzież mularza okrwawioną, węglarza bladego pod maską czarną, a zabójcę kotów trzymającego się za bok i krzyczącego że umarł, jakkolwiek mógł być na widok ten przygotowany, jednakże na fizjonomji jego wy-
Strona:PL Dumas - Mohikanowie paryscy T1-18 v2.djvu/36
Ta strona została przepisana.