Strona:PL Dumas - Mohikanowie paryscy T1-18 v2.djvu/376

Ta strona została przepisana.

się mnie zastać, ale potem zbliżyła się do łóżka i jak zazwyczaj, zaczęła je rozbierać. Wtedy powstałem: gotów na wszystko, szedłem ku niej z otwartemi rękoma, chwiejąc się jak pijany i mówiąc do niej z całym ogniem szalonej namiętności.
Orsolo! Orsolo! jakżeś ty piękna!...
Czy oczekiwała tej chwili? czy była rzeczywiście zdziwioną? Tego nie wiem aż dotąd. Wiem tylko, że wydała słaby okrzyk, upuściła świecę i zostaliśmy w ciemności.
— O mój ojcze! mój ojcze! zcicha wymawiał chory, od tej chwili poczęło się moje życie zbrodnicze! od tej chwili Bóg odsunął się odemnie, od tej chwili zacząłem należeć do djabła!...
Pan Gerard upadł prawie konający na poduszki a Dominik drżąc, ażeby spowiedź tak wolno się rozwijająca, nie umknęła mu, nie wahał się dać choremu drugą łyżkę napoju, który już raz siły mu powrócił.

III.
Podbój.

Napój wolniej działał niż pierwszy raz, ale był niemniej skutecznym.
Po chwili odrętwienia chory odzyskał zmysły i mówił dalej:
— Od tego dnia, Orsola wywierała na mnie taki wpływ, że powoli straciłem panowanie nad sobą, a po kilku tygodniach należałem do niej ciałem i duszą. Przez ten to potężny wpływ, prowadzony z nieporównaną zręcznością, przywiedziony zostałem do słuchania jej, straciwszy już od niejakiego czasu zwyczaj rozkazywania. Gdybym to jeszcze miał był świadomość tej sromoty! gdyby mi choć raz przyszła była myśl przegryzienia kółek tej sieci, jaka mnie oplątała! Gdzie tam! sieć ta wydawała mi się złotą, a pewność, że żyję w niej swobodny, odejmowała chęć wydobycia się... W ten sposób żyłem blizko lat dwa, w tem więzieniu, co wydawało mi się pałacem, w tem piekle, które w mej wyobraźni uchodziło za raj; w upojeniach w jakich zanurzała mnie miłość tej kobiety, tracąc zwolna wszystko cokolwiek dobrego i cnotliwego niebo złożyło we mnie. Gdybym był przewidział dokąd ona chce mnie za-