kłótnię w domu i chciałeś skrupić na niewinnych niewierność panny...
— Dajże pokój, panie Salvatorze, nie wymawiaj jej imienia, żywo przerwał cieśla, ta niedobra kobieta o śmierć mnie przyprawi.
— A! widzisz, że natrafiłem. Potem marszcząc brwi: Ci panowie dobrze zrobili otwierając okno; powietrze tu jest zaduszone, a ponieważ dwóch okien nie zawiele jest na czterdzieści osób, pójdziesz przeto natychmiast i otworzysz drugie.
— Ja? rzekł cieśla, przyciskając się, że zdawało się wrósł nogami w podłogę, ja miałbym pójść otwierać drugie okno, kiedy chcę, ażeby zamknięto tamte?... Ja, Bartłomiej Belong, syn mojego ojca?
— Ty, Bartłomiej Lelong, pijanica i kłótnik, który hańbisz imię swego ojca i dlatego dobrze zrobiłeś, żeś wziął przezwisko. Owóż, ja ci powiadam, że pójdziesz otworzyć okno za karę, że zaczepiłeś tych panów.
— Gdyby nawet piorun miał uderzyć w mą głowę, rzekł Bartłomiej Lelong podnosząc pięść do góry, nie posłucham.
— A to ja cię nie chcę znać pod żadnem nazwiskiem; jesteś odtąd dla mnie prostym i obelżywym robotnikiem i wypędzam cię z tego miejsca, w którem ja jestem. Potem wyciągnął rękę z cesarskim giestem: Idź precz! zawołał.
— Nie pójdę! ryknął cieśla pieniąc się z wściekłości.
— Na twego ojca, którego sam przed chwilą wyzwałeś, rozkazuję ci pójść precz!
— Nie, do pioruna! nie, nie pójdę! odpowiedział Bartłomiej Lelong siadając okrakiem na ławie i przyciskając się do niej oburącz, jak gdyby gotował się uczynić sobie z niej broń w razie potrzeby.
— Chcesz więc doprowadzić mnie do ostateczności, rzekł Salvator tonem tak spokojnym, że nie możnaby się nigdy domyśleć, iż zawiera najwyższą groźbę.
— Nie zbliżaj się, panie Salvatorze! krzyczał tenże cofając się wzdłuż całej ławy, w miarę zbliżania się młodego człowieka, nie zbliżaj się...
— Czy wyjdziesz? pytał Salvator.
Cieśla wziął ławę i podniósł ją, jak gdyby chciał nią uderzyć Salvatora. Potem odrzucając ławę opodal:
— Pan wiesz dobrze, że możesz ze mną uczynić co ze-
Strona:PL Dumas - Mohikanowie paryscy T1-18 v2.djvu/40
Ta strona została przepisana.