Strona:PL Dumas - Mohikanowie paryscy T1-18 v2.djvu/453

Ta strona została przepisana.

dzieli w Bas-Meudon, wezwałem natychmiast pomocy kolegi, wymówiono pańskie nazwisko, posłano po pana, tam powiedziano, iż pan jesteś przy łożu pana Gerarda.
— A ciż zaczadzeni? zapytał chirurg wojskowy nieco ugłaskany grzecznością młodzieńca.
— Jedną tylko osobę uratować mogłem, odpowiedział Ludowik, gdybyś pan tam był, może ocalilibyśmy oboje.
— A wtedy, rzekł pan Pilloy, będąc na drodze, i dowiedziawszy się, że w tym domu jest chory, wszedłeś pan?
— Nie byłbym sobie pozwolił podobnej niewłaściwości, rzekł Ludowik, wiedząc, że pan jesteś przy panu Gerardzie, gdyby poczciwi ludziska płaczący u drzwi, nie byli mnie poniekąd zmusili. Wielka boleść jest łatwowierną, pan to wiesz; przebacz im, a kiedy im przebaczysz, przebacz i mnie z kolei.
— Ależ ja nie mam nic do przebaczenia, ani im, ani panu; dobrze pan zrobiłeś żeś przyszedł, dwie rady zawsze więcej warte, niż jedna. Na nieszczęście, tu, dodał zniżając głos, zdaje mi się, że wszystkie rady na nic się nie przydały. Potem ciszej jeszcze: To człowiek zgubiony, rzekł.
Jakkolwiek mówił cicho, chory usłyszał słowa dobrego pana Pilloy i wydał jęk.
— Ciszej! rzekł Ludowik.
— Dlaczego ciszej? zapytał chirurg.
— Bo słuch jest ostatnim zmysłem, jaki w nas zamiera, a chory usłyszał pana.
Pan Pilloy wstrząsnął głową z niedowierzaniem.
— Więc, zapytał Ludowik do ucha pana Pilloy, nie ma już nadziei?
— Za dwie godziny, odpowiedział chirurg wojskowy, on umrze.
Ludowik oparł rękę na ramieniu pana Pilloy, pokazując mu chorego, który poruszał się na łóżku. Pan Pilloy uczynił poruszenie głową znaczyć mające: „Czy on się rusza, czy nie, nic z tego nie będzie!“ Potem, pantominę tłomacząc słowami:
— Dziś zrana, mówił, miałem jeszcze nadzieję utrzymania go czterdzieści ośm godzin, ale nie wiem, co za osioł wbił mu w głowę myśl, żeby się wyspowiadał, co było zgoła niepotrzebnem, bo znam go od czasu, jak mieszka w Vanvres, a jestto człowiek cnoty nieposzlakowanej. Trzy godziny był zamknięty z jakimś mnichem, i oto widzisz