Strona:PL Dumas - Mohikanowie paryscy T1-18 v2.djvu/476

Ta strona została przepisana.

Na co odźwierna, olśniona pięknemi futrami, w których owinięte były dwie panie, odpowiedziała z uszanowaniem:
— Tu, pani, ale w tej chwili nie ma go w domu.
— Kiedy go można zastać? zapytała znowu dziewica.
— Z rana, do dwunastej lub pierwszej, rzekła odźwierna, ale oto on sam nadchodzi, dodała ujrzawszy Petrusa, który zbliżył się i stanął w całej okazałości swego wzrostu.
Panie odwróciły się jednocześnie ku Petrusowi, który skłonił się z uszanowaniem.
— Pan Petrus Herbel, artysta malarz? zapytała dość impertynencko starsza z pań.
— Tak, pani, zimno odpowiedział Petrus.
— Przychodzimy tu zamówić portret, mówiła dama wciąż tym samym tonem, czy chcesz pan go zrobić?
— Jest to moje zajęcie, pani, rzekł Petrus z wielką grzecznością, ale zimniej jeszcze jak poprzednio.
— Kiedyż więc pan może zacząć?... Czy to długo będzie trwało? wielu trzeba posiedzeń? odpowiadaj pan prędzej, zziębłyśmy.
Młoda kobieta, która dotąd nie wymówiła ani słowa, zauważywszy impertynencję swej towarzyszki, a zarazem cierpliwość Petrusa połączoną z szacunkiem, zbliżyła się do niego i z kolei zabierając głos:
— Wszak to pan jesteś twórcą portretu, który był na ostatniej wystawie pod Nr. 309?
— Tak, pani, odpowiedział Petrus, wzruszony pięknością panny, i zarazem słodyczą jej głosu.
— Jeżeli się nie mylę, to był własny portret pański? pytała dziewica.
— Tak, pani, odpowiedział Petrus czerwieniejąc.
— Otóż, ja życzyłabym sobie mieć swój portret w podobnym stylu, tamten mnie zachwycił. Mam już moich portretów z ośm lub dziesięć, które matka lub ciotka kazały robić, ale żaden mnie nie zadawalnia. Czy chcesz pan z kolei spróbować zadowolnić osobę bardzo kapryśną i wymagającą?
— Postaram się, pani, a będzie to wielkim dla mnie zaszczytem.
— Zaszczytem? przerwała stara, a czemuż to ma być dla pana zaszczytem?
— Bo znakomitościom tylko godzi się, odpowiedział Pe-