Strona:PL Dumas - Mohikanowie paryscy T1-18 v2.djvu/481

Ta strona została przepisana.

wysiadającą z karety w obłoku koronek, aksamitów i gronostajów.
Wieczorem siadł do fortepianu; Petrus jak wszyscy malarze, przepadał za muzyką.
Ręka jego nie byłaby zdolną rzucić na płótno tego co miał w duszy, muzyka tylko mogła wypowiedzieć namiętne uczucia.
Późno dopiero w noc położył się i zasnął.
Mylimy się mówiąc, że zasnął: czuwał on z zamkniętemi oczyma do białego dnia, bo głos jakiś nieustannie szeptał mu do serca i do uszu imię Reginy.
Wyszedł z domu o dziewiątej zrana, chociaż stawić się miał dopiero w południe, ale nie mógł dosiedzieć na miejscu i te trzy godziny przepędził chodząc w okolicy pałacu marszałka.
Pałac Lamothe-Houdan, położony jak mówiliśmy, na ulicy Plumet (dziś ulica Oudinot) składał się z dużego gmachu wzniesionego między dziedzińcem i ogrodem, a w głębi ogrodu, w miejscu, które zdawało się oazą o sto mil od Paryża, stał pawilon mieszczący salę jadalną, salon, buduar, wszystko to otoczone olbrzymią szklarnią, stanowiącą mur kwiecisty.
W buduarze więc tego pawilonu, w tym ogrodzie o kryształowem niebie, który był pół pracownią, pół kwiaciarnią, gdyż zarówno najpiękniejsze dzieła sztuki, jaknajrzadzze rośliny były tam nagromadzone, Regina oczekiwała Petrusa, nie z taką jak artysta niecierpliwością, ale, przyznać trzeba, z pewną ciekawością.
Pomimo przekonań arystokratycznych, Regina posiadała łatwość oceniania wszelkiej wyższości.
Młodzieniec przybył o godzinie umówionej, był on ścisłym przestrzegaczem tej akuratności, którą Ludwik XIV-ty nazywał „grzecznością królów.“
Znalazłszy się w cieplarni, Petrus oniemiał z podziwu. Regina wydała mu się boginią, czarodziejką tego cudownego otoczenia.
Lokaj oznajmił go, lecz Petrus nie śmiał się poruszyć, aż Regina odezwała się z uśmiechem:
— Proszę pana...
Regina wstała i przeprowadziła Petrusa do salonu przerobionego na pracownię; pośrodku stały stalugi unoszące płótno tak wysokie i szerokie, że można było na niem na-