— Pojmuję, księżniczko, odrzekł Petrus z uśmiechem, pojmuję doskonale i niemniej od pani podziwiam jej wyobraźnię, gdyż zdaje mi się, że jej wyobraźnia jest poprostu pamięcią.
Czytelnik domyśla się z kolei, że lica Reginy coraz bardziej jeszcze płonęły pod wejrzeniem i odpowiedzią Petrusa.
Ale mała Szecherazada nie zważając ani na wejrzenia jednego, ani na rumieńce drugiej, mówiła dalej:
— Wreszcie, panie malarzu, nie będę opowiadać wszystkich pięknych i dobrych uczynków dowodzących, że nimfa Carita godną była swego imienia, przytoczę tylko jeden, a siostra moja Carita... Nie, Zuleyma... nie, Regina, mylę się wciąż! a siostra moja Regina, która lepiej umie opowiadać o nimfach, bo jest starszą i ma więcej dowcipu, będzie mogła zaświadczyć, czy zmieniłam choć słowo. Mówiłam panu, że dwór księżniczki otoczony był ogrodami kwiecistemi i alejami, które okrążały całe miasto Bagdad, nie przymierzając jak bulwary okrążają Paryż. Codzień letnią porą księżniczka kłusowała konno z ojcem po tych alejach, a kto widział ich razem, nie mógł ich nie zauważyć.
— To prawda, rzeki Petrus, spoglądając na dziewczynkę i dziękując jej spojrzeniem.
— Aha! widzisz siostro, pan powiada, że to prawda! Owóż, pewnego dnia podczas tych przejażdżek, nimfa Capita spostrzegła nad rowem dziewczynkę około trzynastoletnią, która blada, chuda, z włosami rozpuszczonemi, drżała wszystkiemi członkami, chociaż tego dnia był wielki upał i spoczywała w słońcu. Dziewczynka ta miała około siebie kilku młodych psów, które ją lizały, pieściły się z nią, a na gołem ramieniu wronę bijącą skrzydłami. Ale ani wrona, ani psy nie mogły rozerwać dziewczynki, która cierpiała tak, że zdawała się nie więcej zważać na nic, jak na ptaki co jej śpiewały nad głową, lub na koniki polne brzęczące koło niej. Nie, ona drżała, a zęby jej szczękały jak w zimie, a u waż pan, że to było dopiero w sierpniu przeszłego roku... A! co też to ja mówię! zawołało dziecko.
Petrus uśmiechnął się.
— W istocie, rzekła Regina, widzisz, że się plączesz, mała. Mówisz o Kalifie Harun-al-Raszydzie i o przeszłym roku!
Strona:PL Dumas - Mohikanowie paryscy T1-18 v2.djvu/487
Ta strona została przepisana.