— Jeżeli będzie tak brać nieustannie przez dwadzieścia cztery godzin, to ocaleje, rzekł lekarz. Na nieszczęście, pani, dodał, obawiam się, żeby nie odepchnęła wszystkiego co jej będzie podane inną ręką, niż twoją.
— Ależ, odezwała się dobra czarodziejka, spodziewam się, że za pozwoleniem ojca, będę mogła czuwać nad Różą, póki nie wyjdzie z niebezpieczeństwa.
— Córko moja, rzekł generał, są pozwolenia, o które nie pyta się ojca; bo pytać go, to znaczy przypuszczać, że on może odmówić.
— Dziękuję ci ojcze! rzekła nimfa, całując generała.
— Pani, odezwał się lekarz, jesteś aniołem dobroci!
— Ja jestem córką mojego ojca, odpowiedziała z prostotą nimfa.
Wszyscy prócz Brocanty, dozorczyni i nimfy Carity, oddalili się na zalecenie lekarza, a generał uprowadził z sobą Babolina, który przyniósł księżniczce wszystko, co jej było potrzebnem do przepędzenia nocy przy Róży. Carita pozostała cztery dni i cztery nocy w tej szkaradnej izbie, godzinami tylko spoczywając, kiedy chora wzięła łyżeczkę lekarstwa. Co większa, od chwili gdy się tem zajęła, nie pozwoliła już zbliżać się do łóżka dozorczyni, której powierzchowność raziła Różę. Ona tedy sama kładła chorej kataplazmy, synapizmy, zimne kompresy na czoło; ona jej zmieniała bieliznę, oczyszczała, czesała, budziła ją pocałunkami, usypiała piosenką. Nareszcie po czterech dniach gorączka się zmniejszyła i lekarz oświadczył, że Różyczka ocalona; prosił więc księżniczkę, ażeby wróciła do domu, gdyż sama zachorować może, co słysząc Róża, zawołała:
— O! księżniczko Carito, wracaj czemprędzej do ojca, bo gdybyś przez ocalenie mnie zachorowała, ja umarłabym ze zmartwienia.
Księżniczka ucałowawszy ją sto razy, odeszła zostawiwszy jej na łóżku duże pudło pełne bielizny i materji świetnych, jakie lubiła Róża.
Od tej chwili dziewczynka miała się coraz lepiej, a gdyby ktoś wątpił o prawdziwości tego opowiadania, niech idzie na ulicę Triperet Nr. 11, zapytać się Brocanty i Róży o historję nimfy Carity.
Opowiadanie skończyło się.
Pszczółka oczyma szukała oczu Petrusa, ale młodzie-
Strona:PL Dumas - Mohikanowie paryscy T1-18 v2.djvu/495
Ta strona została przepisana.