Perinet Leclerc znikł jak kamień w wodę, nikt już o nim nie słyszał.
Wtedy snycerz jakiś ulepił na prędce gruby konterfekt zdrajcy, a kiedy lud popiersie to obniósł z ulicy na ulicę, od bramy do bramy; kiedy go wypoliczkowano, opluto, tenże sam mistrz wyrył Judasza XVgo wieku z workiem na szyi, na tym gzemsie, na którym widzieli go starzy kronikarze.
Wspomnienie to zaprzątało Jana Roberta, który oderwał oczy od wesołej gromady jaskrawo ubranej, oświeconej migającem światłem płomieni i zaczął patrzeć po cieniach i załomach domów, aż wyrzekł sam do siebie półgłosem:
— Chciałbym jednakże wiedzieć, gdzie był ten gzems.
— Na rogu placu i ulicy St. André-des-Arts, odrzekł Salvator, jak gdyby od pierwszego do ostatniego słowa szedł w myśli Jana Roberta, za jego monologiem.
— Zkąd pan wiesz o tem, to jest o rzeczy, o której ja nie wiem? zapytał Jan Robert.
— Nasamprzód, rzekł z uśmiechem Salvator, zadziwienie to jest nieco zarozumiałem. Czy sądzisz panie poeto, że ci tylko ludzie rzeczywiście wiedzą zawsze to, co powinniby wiedzieć z tytułu swego powołania? Zdaje mi się jednakże, że nieświadomość przyjaciela twego Ludowika, w przedmiocie walerjana, powinnaby cię oświecić.
— Wybacz mi, rzekł Jan Robert, wymknęło mi się słowo: więcej się to nie przytrafi. Zaczynam uważać, że pan wiesz wszystko.
— Ja nie wiem wszystkiego, odpowiedział Salvator, ale żyję z ludem, który jest całym światem, jest olbrzymem, realizującym starożytną bajkę o stuokim Argusie, o sturamiennym Briareju, który silniejszym jest od władzców, a dowcipniejszym od Woltera! Owóż, jednym z tych przymiotów lub wad tego ludu, jest pamięć, a zwłaszcza pamięć, mścicielka zdrad. Zdrajca, którego rehabilitowali władzcy i okryli wstęgami, któremu arystokracja otworzyła swe progi, któremu mieszczaństwo kłania się w przechodzie, jest zawsze zdrajcą dla ludu; imię jego, które zostało w społeczeństwie, jest zawsze dla ludu imieniem haniebnem, przeklętem, słowem, imieniem zdrajcy! I niedaleki czas może — dodał Salvator z miną ponurą, która nadała przez chwilę jego fizjognomji wyraz, jakiego po niej
Strona:PL Dumas - Mohikanowie paryscy T1-18 v2.djvu/51
Ta strona została przepisana.