Strona:PL Dumas - Mohikanowie paryscy T1-18 v2.djvu/511

Ta strona została przepisana.

— Z powodu hrabiego Rappta, żywo przerwał generał, a już ze trzy miesiące, jak się ta sprzeczka odbyła, mimo to powiadam, nie zapomniałem, że dziś pani imieniny i posłałem ci bukiet, zastaniesz go pani za powrotem do domu; już to czterdziesty bukiet jaki pani odbierasz odemnie.
Czerdziesty pierwszy, generale.
— Czterdziesty, obstaję za mojemi datami, margrabino.
— Więc rekapitulujmy.
— Jak się pani podoba.
— Hrabia Rappt urodził się w roku 1787...
— Przepraszam, w 1786.
— Jesteś pan pewnym?
— Ależ mój pierwszy bukiet datuje od roku jego urodzenia.
— Od poprzedniego, kochany generale.
— Nie, nie, nie!
— Wszelako!...
— Nie ma żadnego „wszelako‘“ tak jest i koniec.
— Mniejsza o to; ja wreszcie nie przychodzę mówić panu o tem nieszczęśliwem dziecku.
— O nieszczęśliwem dziecku? Nasamprzód, to już nie jest dziecko: mężczyzna mający czterdzieści jeden lat nie jest dzieckiem.
— Hrabia Rappt ma dopiero czterdzieści lat.
— Czterdzieści jeden! obstaję za cyfrą. A przytem nie jest on, zdaje mi się, tak nieszczęśliwym: po pierwsze, pani czynisz mu coś około dwudziestu pięciu tysięcy franków dochodu...
— Powinienby mieć pięćdziesiąt, gdyby ojciec nie miał serca twardego jak kamień.
— Ja, margrabino, nie znam jego ojca, nie mogę ci więc na to odpowiedzieć.
— Pan nie znasz jego ojca! zawołała margrabina tonem aktorki tragicznej.
— Nie plączmy się, margrabino. Mówiąc o hrabi Rappt, powiedziałaś pani, że jest nieszczęśliwy, a ja odpowiedziałem, że nie tak bardzo! Po pierwsze, pani mu czynisz dwadzieścia pięć tysięcy franków dochodu.
— O! nie dwadzieścia pięć tysięcy, onby mieć powinien...
— Pięćdziesiąt, słyszałem już. Otóż, dwadzieścia pięć tysięcy pani mu czynisz, pensja pułkownika czternaście ty-