Strona:PL Dumas - Mohikanowie paryscy T1-18 v2.djvu/513

Ta strona została przepisana.

królobójcą?... A cóż to on robił podczas gdy ja obracałem koło tokarskie i wyrabiałem statki w Londynie? On robił toż samo co i mój rozbójnik brat: służył panu Bonapartemu; tylko, że mój korsarz brat służył mu na morzu, a twój służył mu na lądzie, oto cała różnica. Pytam więc raz jeszcze, czy zaproszenie pani jest na serjo?
— Niewątpliwie.
— Dolina zaprasza Górę?
— Dolina postępuje jak Mahomet, generale: góra nie chciała iść do Mahometa...
— Tak, więc Mahomet przyszedł do góry, wiem o tem, ale Mahomet był to człowiek ambitny, który zrobił mnóstwo rzeczy, jakich uczciwy człowiek robić nie powinien.
— Jakto, kochany generale, nie byłżebyś tam w dniu kiedy obwieszczonem będzie przyszłe małżeństwo siostrzenicy mojej Reginy, z moim ukochanym...
— Z twoim ukochanym synem, margrabino... Więc pani przynosisz mi gałązkę oliwną?
— Owiniętą gałązką mirtową, generale.
— Ależ, margrabino, czy to małżeństwo, które kojarzysz, nie jest istotnie troszkę hazardowne?... bo tego pani nie wmówisz we mnie, że je nie sama kojarzysz.
— W czem hazardowne?
— Bratanka pani ma lat siedmnaście.
— A więc?
— Troszkę zamłoda dla przeszło czterdziestoletniego męża.
— Równo czterdziestoletniego.
— Przeszło czterdziestoletniego; nie licząc kochana margrabino, że około 1808 czy 1809 roku, obiegały pewne wieści na rzecz hrabiego Rappta i księżnej de Lamothe-Houdan.
— Cyt, generale! Czyż ludzie naszych przymiotów mogą jedni na drugich wygadywać takie bezeceństwa.
— Nie, poprzestają na pomyśleniu o nich: ale ponieważ ja z tobą, margrabino, myślę głośno, nie uważałem za potrzebne dwa razy obrócić językiem przed otworzeniem ust. A teraz pozwól mi sobie jedną rzecz powiedzieć.
— Jaką?
— Że nie uwierzę nigdy, ażebyś pani trudziła się z ulicy Plumet na ulicę Varennes, jedynie w nadziei zdobycia dla swego balu takiego tancerza jak ja.
— Dlaczegóżby nie, generale?