Strona:PL Dumas - Mohikanowie paryscy T1-18 v2.djvu/524

Ta strona została przepisana.

— Kocham stryja, jak drugiego ojca, a uważam za swego najlepszego przyjaciela!
— Jestem przynajmniej twoim najstarszym przyjacielem i z tego też tytułu chcę, ażebyś mnie wysłucha! przez chwilę, ponieważ nic nam lepszego nie pozostaje, jak tylko gawędzić.
— Słucham cię, stryju.
— Znam ja wszystkie twoje stosunki, chociaż niby nie patrzę, kochany mój Petrusie: znam twego przyjaciela Jana Roberta, znam twego przyjaciela Ludowika, znam wreszcie wszystkich twoich przyjaciół.
— Czy stryj ma co przeciwko nim?
— Ja? Zgoła nic! Ale pocóż się wiązać z poetami i felczerami.
— Bo jestem malarzem, stryju.
— Jeżeli tedy chcesz koniecznie widywać poetów, to postaraj się być przedstawionym u pana hrabiego Marcellusa.
— Ależ, stryju, on nic innego nie zrobił, tylko „Odę do Czosnku!“
— Jest on parem Francji... wreszcie u pana Briffaut.
— Napisał tylko tragedję!
— On jest członkiem Akademji... Zanadto łączysz się z młodzieżą, mój kochany.
— I tyż to, stryju, co kochasz młodzież i sam młodzieńcem jesteś, ty co przez próżność nosisz siwą perukę, tyż to możesz czynić mi podobny zarzut?
— Podobne związki na nic się nie zdały, Petrusie; ani ztąd fortuna, ani sława.
— Mniejsza o to, jeżeli przyczyniają się do szczęścia.
— Tak, a ty nazywasz szczęściem, siedzieć w pracowni i palić liche cygara, gawędząc trzy po trzy; albo popijać w kawiarni czarną kawę, rozprawiając o sztuce! Kiedy ktoś ma zaszczyt być synem uczciwego rozbójnika morskiego, który sam ledwie ma co do ust włożyć, toż powinien dbać, do djabła, o honor swego imienia! korsarstwo nakłada obowiązki, a my wywodzimy się od cesarzów Carogrodzkich. Zawierz, kochany Petrusie, człowiekowi który znał Richelieugo starcem, a Lauraguaisa młodzieńcem; kobiety to tworzą nam wziętość w towarzystwach, a następnie majątek; musisz ich widywać jaknajczęściej i starać się im, ile możności podobać. Kobieta w dobrem położeniu towarzyskiem, jeśli nami się zajmuje i prawi o