Strona:PL Dumas - Mohikanowie paryscy T1-18 v2.djvu/527

Ta strona została przepisana.

że stryj widział jak on jadł kilka potraw, nie pijąc: zalecenie gastronomiczne, obniżał on do poziomu czysto hygienicznego środka! Posłuszny więc stryjowi, i czując w samej rzeczy, iż pieprz, którym była zaprawiona jakaś ryba, zostawił mu pewne palenie w gardle, przelał wino z kieliszka w szklankę, dolał wodą i wypił duszkiem.
— A! zbrodniarzu! krzyknął generał.
— Co takiego, stryju? zapytał Petrus wylękniony.
— Ależ, gdyby twój korsarz ojciec nie był czynił wycieczek po samym tylko kanale Lamanche, myślałbym, że on z przylądka Dobrej Nadziei przywiózł ładunek wina konstancjeńskiego, albo z morza czarnego beczkę tokaju, i że ciebie przy piersi karmiono nektarem!
— Dlaczegóż to?
— Jakto, nieszczęśliwy! ja ci nalewam kieliszek wysokiego Lafitte, tego samego, które zbutelkowane było w Tuilleries roku 1812, roku komety; wino, którego butelka kosztuje mnie samego dwanaście franków, a ty wino to pijesz z wodą! Franz, postaraj się o jaką lurę Surennes, i podaj mojemu synowcowi!
— Wybacz mi, stryju, rzekł Petrus, byłem mocno roztargniony.
— Grzeczne to bardzo, co mi powiadasz.
— Więcej niż grzeczne, jest to uprzejme, stryju. Byłem roztargniony, bo rozmyślałem o naszej rozmowie.
— Pochlebco, rzekł generał.
— Nie, słowo ci daję, stryju, nie pochlebiam!... Mówiłeś więc?
— Już nie wiem co mówiłem; tylko ponieważ głodny byłem jak pies żebraczy, musiałem gadać głupstwa.
— Mówiłeś mi, że źle robię unikając świata.
— A! tak... bo to widzisz, moje dziecko, pojedynczy człowiek zawsze potrzebuje świata, kiedy tymczasem świat, nigdy nie potrzebuje pojedynczego człowieka.
— To, mój stryju, jest prawdą niezaprzeczoną.
— No, to jeszcze nie byłoby dowodem, wszak niezaprzeczone prawdy ulegały zaciętym zaprzeczeniom; świadkiem Kolumb, któremu zaprzeczano istnienia Ameryki; Galileuszowi zaprzeczano ruchu ziemi; Fultonowi zaś, potęgi pary, i t. d.
— Wymowny jesteś, mój stryju! rzekł Petrus z uwielbieniem dla dowcipnego starca.