z sądem tak wzniosłym! Nie, doprawdy, nie rozumiem.... Ha! w kobietach pojawiają się takie niedocieczone chęcią a na nieszczęście Regina jest kobietą.
— Dobrze! Niedawno nie obciąłeś jej uznać za półboginię, a teraz, ponieważ ciebie nie kocha, i idzie za kogo innego, to ty, kochając, sprowadzasz ją aż pod poziom ludzkości!
— Racz sobie, stryju, przypomnieć, że nie usiedliśmy tu dla rozbioru wdzięków, cnót lub mniej albo więcej boskości w pannie Reginie de Lamothe-Houdan, ale dla pomówienia o panu Rappt.
— To prawda. Widzisz, kochany Petrusie, w ciemnej i zawiłej historji tego człowieka są dwie tajemnice: jednę mi odkryto, ale drugiej nigdy przeniknąć nie mogłem.
— A taż tajemnica, którą ci odkryto, stryju, czy jest sekretem?
— Tak i nie; ale w każdym razie czuję się w prawie podzielenia jej z tobą. Mówiłeś mi przed obiadem, mój synowcze, że miałem szczególniejsze nabożeństwo dla tej nabożnisi, która zwie się margrabiną de la Tournelle; na nieszczęście, jest w tem coś prawdy. Panna Jolanta de Lamothe-Houdan zaślubiła w roku 1784 margrabiego Pentaltais de la Tournelle, a raczej ośmdziesiąt lat i sto pięćdziesiąt tysięcy franków dochodu tegoż margrabiego; tak, że po pół roku tego małżeństwa, znalazła się wdową, margrabiną i miljonerką. Miała lat siedmnaście; była zachwycającą! Przysiągłbyś nieprawdaż, że ona zawsze miała lat sześćdziesiąt i nigdy nie była piękną? Przysięgaj sobie, mój kochany, ale się nie zakładaj: przegrałbyś! Pojmujesz dobrze, że wszystka wykwintna szlachta na dworze Ludwika XVI biegła z hołdami dla młodej wdowy; ale dzięki bardzo surowemu kierownikowi sumienia, jakiego miała, oparła się powiadają, wszystkim pokusom djabła. Przypisywano tę cnotę, którą nie wiadomo czemu przypisać, złemu zdrowiu margrabiny, jakoż pod koniec roku 1785 zbladła, zeszczuplała, zwątlała do tego stopnia, iż zalecono jej wody Forges, bardzo podobno modne. Jakkolwiek skuteczne są wody Forges, po miesiącu lub dwóch okazało się, że były niedostateczne, a lekarz zalecił źródło w jakiejś małej osadzie w Węgrzech, zowiącej się podobno Rappt.
— Ależ, stryju, jest to nazwisko pułkownika, przerwał Petrus.
— Nie przeczę. Skoro jest gdzieś na ziemi osada nazy-
Strona:PL Dumas - Mohikanowie paryscy T1-18 v2.djvu/543
Ta strona została przepisana.