Strona:PL Dumas - Mohikanowie paryscy T1-18 v2.djvu/544

Ta strona została przepisana.

wająca się Rappt, to dlaczegożby nie miał być na święcie człowiek, używający tegoż samego nazwiska?
— Słusznie.
— Lekarz, o którym ci mówię, był to bardzo biegły w swojej sztuce człowiek: piękna i omdlewająca wdowa wyjechała do Węgier z początku roku 1786 blada, wychudła, mizerna, bawiła sześć miesięcy u wód, czy gdzieindziej i wróciła pod koniec czerwca tegoż roku świeża, pulchna, zdrowa, piękniejsza niż dawniej. Wtedy to rozgłos jej surowości sprawił zamieszanie wśród wielbicieli. Ja jeden nie rozpaczałem przy odjeździe, i nie rozpaczałem po powrocie. Powstało to ztąd, że będąc wyprawiony w poselstwie do cesarza Józefa II-go i gdy odpowiedź na moję depeszę nie mogła być udzielona przed upływem dwóch tygodni, powziąłem myśl zrobienia wycieczki do Węgier, a stanąwszy tam, puściłem się do Rappt. Nie mogę ci powiedzieć wszystkiego na com patrzył nie będąc widzianym, ale co widziałem, dało mi pewność, że niedostępna wdowa nie jest tak surową jak się wydaje, a nadzieja, że za jej powrotem, będę mógł przy wytrwaniu i cierpliwości otrzymać od niej względy, jakie zbyt oczywiście zyskał inny, szczęśliwszy...
— Czy była w stanie interesującym? zapytał Petrus.
— O tem nie powiedziałem ani słowa.
— Ale zdaje mi się, stryju, że chociaż nie powiedziałeś o tem ani słowa, to przynajmniej nie co innego powiedzieć chciałeś.
— Mój kochany Petrusie, wyciągnij ze słów moich następstwa, jakie ci się podoba, ale nie żądaj odemnie wyjaśnień.
— Słucham cię, stryju.
— W rok potem, miałem dowód jasny i niezaprzeczony, że Lafontaine był wielkim moralistą w chwili, gdy rzucił ten pewnik, że „Cierpliwością, długim czasem, więcej wskórasz, niż hałasem “.
— Czyli, że ty, stryju, zostałeś kochankiem margrabiny de la Tournelle.
— O! jaki ty masz zły zwyczaj, Petrusie; koniecznie chcesz, ażeby ci ludzie kładli kropki nad „i!“ Nic nie ma bardziej nietowarzyskiego, jak takie wymaganie!
— Nie nalegam, stryju, ale te bukiety, które posyłasz regularnie...