Strona:PL Dumas - Mohikanowie paryscy T1-18 v2.djvu/553

Ta strona została przepisana.

ojca uważać za człowieka obcego!“ Daj pokój, mój synowcze. Ty, co się mienisz być uczciwym człowiekiem, gdybyś to uczynił, zostałbyś ostatnim łotrem, w guście pana hrabiego Rappt... nie uczynisz tego, ja za to ręczę!
— Więc cóż się stanie, mój stryju?
— To do ciebie nie należy, rzekł generał, to rzecz sędziego, którego sąd inaczej sprawiedliwym i surowym jest niż twój; sędziego, który wie, jak się rzeczy odbyły, który wszystko widział, wszystko słyszał i który, bądź spokojny, dziś lub jutro wyda swój wyrok. To rzecz Boga!
— Masz słuszność, stryju, rzekł młodzieniec wstając i podając rękę generałowi.
— A przy tem ostatniem widzeniu się twojem z...
— Nie wspomnę ani słowa z tego, co mi opowiedziałeś stryju.
— Słowo szlacheckie?
— Słowo uczciwego człowieka!
— No, to uściskaj mnie, bo chociaż jesteś synem rozbójnika morskiego, jednak wierzę twemu słowu, tak samo jak wierzyłbym... jak wierzyłbym słowu twego rozbójnika ojca.
Młodzieniec rzucił się w objęcia stryja, wziął kapelusz i szybko wyszedł z pokoju.
Powietrza mu brakowało, dusiło go coś.

XII.
Odwiedziny na ulicy Triperet.

Nazajutrz po wieczorze tak smutnym dla Petrusa, przypadał właśnie ów ostatni wtorek, w którym zaczyna się powieść nasza i w którym zrana widzieliśmy młodego malarza takim ponurym.
Na nieszczęście, dnia tego nie miał on posiedzenia, a nie wiedząc jak zabić czas, zaproponował przyjaciołom swym maskaradę w Gościnnym dworze, którą otwiera się nasze opowiadanie.
Skutkiem znużenia fizycznego, Petrus doszedł do tego, jak wiemy, że jeśli nie zapomniał o znużeniu moralnem, to je przynajmniej przezwyciężył. Przespał się nieco na stole szynkowni, ale wkrótce zbudziło go przybycie Chante-Lilas z praczkami z Vanvres.