Strona:PL Dumas - Mohikanowie paryscy T1-18 v2.djvu/555

Ta strona została przepisana.

Z tej chorej dziewczynki, z tej Róży zimowej, którą pielęgnowała Regina, miał on zdjąć portret do obrazu, który zamierzał wykonać według opowiadania Pszczółki i którego szkic rzucił zaraz na posiedzeniu, wymyślając figurę według opisu małej naratorki.
Znalazł więc cel dla swych myśli. Stanowiło to w rzeczy samej dobry kawał drogi, od Inwalidów na ulicę Triperet.
Zaszedłszy tam, Petrus przypomniał sobie, iż nie wie numeru domu, ale ponieważ ulica miała wszystkich dwanaście, chodził więc od bramy do bramy i pytał gdzie mieszka Brocanta. Przy jednym z tych domów, a był to numer jedenasty, nie mógł się pytać, gdyż nie zastał nikogo, ale po wnijściu, po ciemności korytarza, po spadzistości schodów, pewnym był, że trafił do celu.
Po przebyciu spadzistych schodów, znalazł się naprzeciw drzwi z prostych desek, zamkniętych z wewnątrz. Zastukał z pewnem wahaniem, bo pomimo dokładnego opisu miejscowości, zdawało mu się niepodobnem, ażeby istoty ludzkie mieszkały w takiej norze.
Zaledwie zdążył zapukać, kiedy odezwały się natychmiast szczekania co najmniej dziesięciu psów. Wtedy Petrus nie miał już wątpliwości żadnej.
W przerwie szczekania, słaby głosik zapytał harmonijnie:
— Kto tam?
Petrus nie spodziewał się tego zapytania, to też odpowiedział naiwnie:
— Ja.
— Co za ja?
Wymieniając swoje nazwisko, Petrus nie objaśniłby tej, która zapytywała, przyszło mu więc na myśl użyć imienia panny de Lamothe-Houdan, nakształt paszportu.
— Przychodzę od nimfy Carity, rzekł.
Róża, bo była to ona, wydała okrzyk radości, przybiegła drzwi otworzyć i znalazła się oko w oko z Petrusem, którego nie znała. Przeciwnie Petrus poznał ją natychmiast.
— Ty jesteś Róża? zawołał.
Jednem rzutem oka, objął całość nory, do której mu otworzono.
Na pierwszym planie dziewczynka w sukience ze zgrze-