Strona:PL Dumas - Mohikanowie paryscy T1-18 v2.djvu/564

Ta strona została przepisana.

Przez dwa dni oczekiwania przygotował on serce na, ogromne smutki, na głębokie boleści!

XIII.
Portret pana Rappt.

Regina, stojąc na progu pawilonu, z ręką opartą na czole Pszczółki, oczekiwała.
Kogo oczekiwała? Może nie Petrusa, ale niechybnie godziny mającej go sprowadzić.
Petrus spostrzegł więc ją z daleka. Nogi zachwiały się pod nim: spojrzał czy nie ma gdzie jakiego drzewa, żeby się oprzeć, ławki, żeby spocząć. Ale nagłym wysiłkiem woli, odzyskał jeżeli nie wszystkie, to przynajmniej część sił. Tylko, spostrzegłszy Reginę, odkrył głowę i przeciągnął ręką po bladem i wilgotnem czole.
Dziewica równie była bladą.
Widoczniały na twarzy jej ślady łez i bezsenności. Twarz znowu Petrusa zdradzała, jeśli nie łzy, to bezseność.
Oboje patrzyli na siebie z większą ciekawością, niż zdziwieniem, każde z nich usiłowało odgadnąć, co się dzieje w sercu drugiego. Melancholijny uśmiech przebiegł po ustach Reginy.
— Czekałam na pana, rzekła głosem melodyjnym.
— Czekałaś pani na mnie? odrzekł Petrus.
— Wszak mamy dziś posiedzenie. Czy nie odebrałeś pan mojego listu? Czyż nie powinnam pana ustnie jeszcze przeprosić?
— Przeprosić, rzekł Petrus.
— Bezwątpienia. Powinnam była do pana napisać nie wieczór, ale rano i przez to oszczędzić trudu, ale byłam tak zgryzioną, że zapomniałam.
Petrus skłonił się i zdawał oczekiwać aż mu Regina drogę do salonu wskaże.
— Pójdź siostro! odezwała się Pszczółka, wszak wiesz, że portret twój musi być ukończony dzisiaj.
— Czy tak! wyrzekł Petrus, gorzko zwracając się ku Reginie, portret „musi“ być ukończony dzisiaj?
Płomyk przebiegł po bladych licach dziewicy.
— Nie zważaj, co mówi to dziecię, słyszała zapewne od kogoś nieznającego się na wymaganiach sztuki, że trzeba, ażeby ten portret skończony był dziś i powtarza to, co słyszała.