dziej, opuściła w tył głowę i zdobyła się jeszcze na podanie ręki młodzieńcowi.
— Dziękuję, Petrusie! rzekła, tak chciałam być kochaną!
Petrus rzucił się na tę rękę, ucałował ją z zapałem i wybiegł z salonu wołając:
— Bądź zdrowa na zawsze!
Odpowiedział mu jęk głuchy.
Regina padła zemdlona.
A teraz, zostawmy pannę de Lamothe-Houdan i Petrusa Herbela w rozpaczy miłosnej, a sami jednym skokiem przenieśmy się do Wiednia, ażeby zobaczyć, co tam działo się wieczorem w ostatni wtorek roku 1827.
W ostatni wtorek 1827 roku, około szóstej godziny wieczorem, miasto Wiedeń przedstawiało niezwyczajny widok.
Cudzoziemiec podróżujący, widząc tłum cisnący się na ulicach, nie wiedziałby w jakim celu ludność wybiega tak żywo ze Stuben-Thor, z Leopoldstadt, z Schotten-Thor i z Mariahilf, słowem ze wszystkich przedmieść i dąży ze czterech punktów świata, do jednego punktu, którym zdawał się być plac Zamkowy.
Nie do zamku zmierzał jednak ten tłum, i jeżeli tysiączne zaprzęgi z herbami wszystkich wielkich domów niemieckich stały w ulicach sąsiadujących z zamkiem cesarskim, to nie z powodu imienin cesarza, ani zaślubin, ani chrzcin, ani śmierci, ani żałoby, ani klęski, ani zwycięztwa, miasto było w takim ruchu.
Nie, cały ten tłum dążył, poprostu do teatru cesarskiego, gdzie sławna tancerka, Rozena Engel, wyjątkowym sposobem dawała przedstawienie benefisowe, gdyż teatr Karyntyjski podówczas naprawiano.
Owóż, europejski rozgłos piękności, cnoty, talentu sławnej tancerki, usprawiedliwiał ścisk ludności wiedeńskiej, tembardziej, iż napomykano, że wystąpienie to Rozeny będzie ostatniem w stolicy Austrji, dlatego, iż wybiera się do Rosji, która już w owej epoce zaczynała zabierać Europie zachodniej najświetniejsze siły artystyczne.
Niektórzy utrzymywali nawet, że napewno i stanowczo