kiem, młodością, pięknością, przedstawiały dziesięć pierwszych dni miesiąca maja!
Naprzeciw loży cesarskiej, to jest po lewej stronie sceny, jakby w drugim koszyku odpowiadającym pierwszemu, mieściło się siedm kwiatów rozwiniętych z innego pnia rodu Bawarskiego, księżniczki: Józefa, Eugenia, Amelia, Eliza, Fryderyka, Ludwika i Marja.
Loże stykające się z lożą cesarską i królewską, zdawały się lasem heraldycznym, w którym krzyżowały się genealogiczne gałęzie książęcych drzew wszystkich Hessyj: księżniczki Nidda, Hohenlohe, Wilhelmina Badeńska i małe księżniczki Berta i Amalia, pączki nierozwinięte bogatego wieńca kwiatów.
Potem następowały loże domów takich, jak Wittenberg, Stuttgard, Neustadt, Anhalt i innych; księżniczki Marjanna i Henryka i mała księżniczka Teresa z królewskiego domu Nassau.
Ale co szczególniej zwracało uwagę widzów, to nie loża Austrjacka, ani Bawarska, ani wszystkie inne rozwijające po nad parterem żywą tarczę Niemiec; nie spinki brylantowe promieniejące w sali, nie wieńce kwiatów woń rozsyłające, nie usta różane, ani uśmiechy zalotne.
Wszystkie spojrzenia przyciągały i obudzały wrażenie podziwu, prawie zapału, nareszcie nadawały tej sali pozór pałacu Wschodniego i nasuwały marzenia z „Tysiąca Nocy,“ dziwne i piękne postacie zajmujące lożę naprzeciwko sceny, umieszczoną w środku sali, a zazwyczaj przeznaczoną dla adjutantów cesarkich.
W loży tej z wachlarzem w ręku, okryty białym kaszmirem perłami i złotem bramowanym, z szyją owiniętą w szarfę gazową, z poza której jak gwiazdy z za chmury iskrzyły świetne kamienie, z głową turbanem brokantynowym, z którego błyskały szmaragdowe pióra pawie, umocowane nad czołem brylantem wielkim jak gołębie jajko, siedział przystojny Indjanin w wieku około lat czterdziestu sześciu, z wąsami i brodą całkiem czarnemi.
Po dumie jaśniejącej w oczach, można go było wziąć za jednego z niepodległych władców Boghikundu lub Budenkundu, a po bogactwie stroju, za geniusza kopalń djamentów w Pannah!
Około niego (skoro jesteśmy w obec obrazu z Delhi lub Lahory, więc niech nam wolno będzie indyjskiego poró-
Strona:PL Dumas - Mohikanowie paryscy T1-18 v2.djvu/573
Ta strona została przepisana.