Strona:PL Dumas - Mohikanowie paryscy T1-18 v2.djvu/579

Ta strona została przepisana.

stopięcioletnim mężczyzną. Ona wreszcie widuje się z nim tylko w Schönbrunn, gdzie ją wprowadza ogrodnik, uchodzący za jej wuja.
— Tak i którego wierności ufają te dzieci, a który według wszelkiego prawdopodobieństwa, ma zaufanie policji.
— Tego i ja się obawiam... Ale dosyć im będzie zalecić najzupełniejsze milczenie...
— Zamieściłem to w dopisku listu.
— A ponieważ ja mam sposób niezawodny dostania się do niego nie wtajemniczając...
— Czy pewny jesteś tej drogi, podczas ciemnej nocy, w ogromnych ogrodach Schönbrunn
— Mieszkałem w Schönbrunn z cesarzem w roku 1809, mam przytem plan, który on sam doręczył mi na wyspie św. Heleny.
— Trzeba coś liczyć i na przypadek, na Opatrzność, odezwał się generał. Dla czego nie ma go dotąd w teatrze?
— Nasamprzód, generale, nie można ręczyć, że go tu nie ma. Biedny chłopiec, sądzi że nikt nie wie o jego namiętności, i nie chciałby się zdradzić siadając w loży arcyksiążąt i okazując wzruszenie, którego młode serce powstrzymać nie może. Następnie, jak ci powiedziałem, on może jest, lecz w sali, ukryty w cieniu. A ponieważ nie jest amatorem muzyki, jak zapewniają, a chcąc dać dowód Rozenie, że przychodzi tylko dla niej, być bardzo może, iż po skończeniu opery przybędzie dopiero na balet.
— Bardzo być może, drogi Kajetanie, chybaby tak był chory, że wcale z pokoju nie wychodzi.
— Znowu wracasz do tej myśli złowrogiej!
— Wracam wciąż do myśli strasznych mój drogi Kajetanie... Książe jest słabej budowy, a używa życia, jak najsilniejszy mężczyzna!
— Może przesadzają delikatność zdrowia jego, tak jak przesadzają, mówiąc o jego nadużyciach. Niech go tylko zobaczę zbliska, a będę wiedział czego się trzymać. Kończy za miesiąc szesnaście lat, w tym wieku krew gorąca.
— Kajetanie, przypomnij sobie, co onegdaj mówił lekarz jego. Ty służyłeś za tłomacza, więc nie mogłeś zapomnieć. Czyż ciebie nie przeraziło tak jak i mnie, to, co mówił o potędze jego energji i o słabości budowy ciała? Jest to wątła trzcina, która za najmniejszym wiatrem drży i schyla głowę... A! czemuż nie mogę zabrać go z sobą tam do