Strona:PL Dumas - Mohikanowie paryscy T1-18 v2.djvu/580

Ta strona została przepisana.

Indyj, i zahartować w słońcu, jak te bambusy Gangesowe, które drwią z huraganów.
W chwili, gdy generał kończył te słowa, dyrektor orkiestry podniósł smyczek i dał znak uwertury z „Don Juana“ Mozarta, tego arcydzieła muzyki niemieckiej, którego dwaj przyjaciele wysłuchali bez wzruszenia, zajęci nieobecnością osoby, której zjawienia się oczekiwali niecierpliwie.
Zapewne czytelnicy nasi domyślają się, że osobą tą nie był kto inny, tylko głośny podówczas i nieszczęśliwy młodziniec, który w kolebce otrzymał tytuł króla Rzymskiego, od jednej z ziem mających stanowić uposażenie syna Napoleona.
Na księcia Reichstadt tedy oczekiwali tak niecierpliwie generał indyjski i jego przyjaciel.
Młoda kobieta, na której pokładali nadzieje, to Rozena Engel, piękna tancerka, za którą, jak widzieliśmy na początku poprzedniego rozdziału, cały Wiedeń szalał.
Po skończeniu „Don Juana“ przy rzadkich oklaskach publiczności, która, pomimo szacunku, jaki ma dla arcydzieł muzyki, w ogóle poświęca przeszłość teraźniejszości, ze wszystkich lóż ozwały się szmery pogadanek, podobne do brzęczenia pszczół lub świegotu ptaków, głośno i radośnie witających pierwsze dnia godziny.
Antrakt trwał około dwudziestu minut, a dwaj cudzoziemcy poświęcili ten czas na nowy przegląd wszystkich lóż, jedna po drugiej, ale w żadnej z nich młodego księcia nie było.
Dyrektor orkiestry dał znak a po kilkunastu taktach przegrywki, zasłona znów się podniosła.
Teatr przedstawiał pełne zieleni przedmieście jakiegoś indyjskiego miasta, z kioskami, pagodami, z posągami Bramy, Sywy, Genezy i Lamy bogini dobroci; w głębią wybrzeża Gangesu lśniły pod ciemnym błękitem nieba.
Gromada dziewcząt od stóp do głów okrytych długiemi białemi szatami, wystąpiła naprzód sceny, śpiewając prześliczny „pantum“ hymn na cześć białego kwiatu Nenunfara, który to śpiew jak twierdzą mieszkańcy Tybetu, wiedzie prosto do nieba tych co go słuchają.
Widząc tę wschodnią dekorację, słuchając pieśni indyjskiej, śpiewanej, przez pasterzy, gdy odprowadzają z pastwi-