ska trzody kóz i owiec, dwaj przyjaciele domyślili się jaki balet będzie przedstawiony.
Było to naśladowanie starej sztuki indyjskiego wieszcza Kalidasy, pól opera, pól pantomina, której przekład ukazał się w Europie około tego czasu pod tytułem „Wdzięczność Sakuntali“.
Młody jeden poeta wiedeński, ujrzawszy świetny orszak generała indyjskiego, powziął myśl, sprawienia mu przyjęcia w teatrze i ażeby nie tęsknił za krajem, przypomnienia mu pieśni, strojów, tańców i błękitu niebios jego ojczyzny.
Dwaj przyjaciele żywo wzruszeni zostali uroczystością, której poniekąd stali się bohaterami. Jakoż, w chwili gdy chór, śpiewając ostatnią zwrotkę, zwrócił się ku nim, wszystkie spojrzenia padły na ich lożę, a mimo obecności rodziny cesarskiej i wszystkich książąt niemieckich, ozwały się oklaski i okrzyki, z ujmą władzy urzędowej tak podówczas, szanowanej, mianowicie w Wiedniu.
Naraz rozstąpił się korowód i niby bukiet w alabastrowym wazonie, ukazały się materje, atłasy, brokantyny, jedwabie i złoto, okrywające trzydzieści tancerek indyjskich. W pośrodku nich, jak najpyszniejszy kwiat, głową przechodzący wszystkie inne i otwierający się niejako w oczach widzów, ukazała się królowa, bogini piękności i wdzięku, róża bengalska wcielona w kobietę, którą nazywano Rozeną Engel.
Powstał jednogłośny okrzyk, grzmiące hura, oklask powszechny, a z głębi lóż, z orkiestry i nawet z parteru, niby race fajerwerku sypnęły się bukiety, które padając około tancerki, niebawem zapełniły scenę, utworzyły pewnego rodzaju kobierzec jaskrawy, wonny, w pośród którego cudne tancerki wyglądały jak boginie a Rozena Engel jak ich królowa.
Ktokolwiek bywał we Włoszech, ten zna przeciągłe oklaski, frenetyczne brawa, namiętne okrzyki tłumu dla artystów ulubionych. Owóż można powiedzieć, że nigdy w Medjolanie, ani w Wenecji, w Rzymie, ani we Florencji, a nawet w Neapolu, nikt nigdy nie słyszał okrzyków tak jednogłośnych, a zasłużonych.
Od tej chwili, widowisko i widzowie, arcyksiążęta, księżniczki, dworzanie, wszystko znikło; nie było już sali, nie
Strona:PL Dumas - Mohikanowie paryscy T1-18 v2.djvu/581
Ta strona została przepisana.