towanie!... Panowie, jak się podoba, można zostać, ale wolno odejść.
— Wyborna! wyborna! odezwało się kilka głosów udając akcent francuski.
— Czekamy dziesięć minut, ale ani sekundy więcej! rzekł gruby bankier, nawykły nie dawać odwłoki swym dłużnikom.
— Dobrze, dobrze, oświadczyła garderobiana, zamykając drzwi, signora dowie się o tem: a jeżeli potrzebować będzie jednej, dwóch albo dziesięciu minut więcej, nie poprosi panów o nie. Musi przecie odpocząć.
I klucz obrócił się w zamku.
Nie chęć spoczynku, ani potrzeba odetchnienia opóźniła urzędowe przyjęcie wielbicieli Rozeny. Dziewica ubraną była oddawna, lecz spoglądając na brylantową bransoletę otaczającą piżmowy woreczek Indjanina, otwierając sam woreczek spostrzegła list, a wartość drogocennego woreczka, połączona z oryginalnością przesyłki, zbudziła w tancerce żywą ciekawość dowiedzenia się, co list zawiera.
Rozwinęła bilet, przeczytała, przez chwilę zamyśliła się, znowu go odczytała i zdawała się zapadać w zamyślenie jeszcze większe. Nareszcie rzuciwszy ostatnie spojrzenie na podpis, zwinęła list, włożyła go w piżmowy woreczek i przypięła nazzer indyjski do paska. Potem, jak gdyby chciała wygodnie napawać się słodkiem wzruszeniem, które spłoszyłaby obecność tych natrętów, kazała powiedzieć swym wielbicielom przez pośrednictwo panny Miry, że prosi jeszcze o dziesięć minut dla wypoczynku i wytchnienia.
Po upływie dziesięciu minut, zawołała dziewczynę i kazała drzwi otworzyć.
Uśmiechnęła się i zżymnęła ramionami z litości, słysząc głosy swych pochlebców; którzy za zbliżeniem się służącej, tak jak za zbliżeniem się dozorcy, ryczeli, jak zwierzęta cyrkowe.
Wpadli przez drzwi odemkniętej loży z gwałtownością fali wpadającej przez wyłom w tamie. Poczem rozpoczął się pochód. Każdy przedefilował przed tancerką, spoczywającą na kanapie i ucałował jej rękę.
Oszczędzimy czytelnikom, a nadewszystko czytelniczkom płaskich komplementów składanych u nóg pięknej Rozeny. Bez względu na formę, treść ich była taż sama: „Piękna jesteś jak miłość, tańczyłaś jak sylfida.“
Strona:PL Dumas - Mohikanowie paryscy T1-18 v2.djvu/584
Ta strona została przepisana.