rzucił całkiem czytanie historyka i poety, a wziął się do dzieła wodza, i „Roczniki Cezarowe“ stały się jego ulubionem zajęciem.
Wszystko to były dzieje starożytne, a następowała wielka trudność przystąpienia z takim uczniem do dziejów nowożytnych, to jest do nauki tego co poprzedziło i wyrodziło Rewolucję i co nastąpiło po niej.
Staranie to powierzono panu Metternichowi. Co zręczny dyplomata opowiedział uczniowi o tych potężnych krajach, co wyświecił a co zostawił w cieniu, jest dla nas tajemnicą. Nie można było taić wszystkiego przed dzieckiem, nie można mu było jednak wszystkiego powiedzieć. Ale w rezultacie widział on tylko niewyraźne horyzonty, a spojrzenie jego tak się tylko zapuszczało w przeszłość, jak mu to zręczny mistrz przedstawił.
Cokolwiekbądź, zacięty umysł księcia Reichstadzkiego sprowadzający go zawsze do jednego celu, religijna cześć jaką miał dla pamięci ojca, wszystko to, mimo zręczności sławnego polityka, najeżało trudnościami zadanie księcia Metternicha. To też od pierwszych wieści na dworze, o rodzącej się namiętności młodego księcia dla pięknej Rozeny Engel, wydany został rozkaz zamknięcia oczu na tę fantazję młodego chłopca, która mogła sprawić pewną, dywersję dla umysłu wydzierającego się ku takim rzeczom, o których dla własnego szczęścia powinien nie wiedzieć.
Tylko, że uważano za fantazję to, co przybrało takie rozmiary, jakie przybierało wszystko na czem zatrzymała się gorąca wyobraźnia syna Napoleona. Fantazja stała się namiętnością rzeczywistą.
Ztąd poszło, że o pierwszej godzinie z rana, w zimną noc, młody książę oczekiwał na piękną tancerkę, nie w ciepłej atmosferze swego sypialnego pokoju, ale na dworze, wsparty na balkonie, z gołą głową i kaszląc tak boleśnie, że czasami pod wstrząśnieniem tego kaszlu, słaba i wysmukłe ciało młodzieńca chwiało się jak topola, potrząsana silnym wichrem północnym.
Niestety! tym wichrem, co poczynał wstrząsać młodem drzewem cesarskiem, była śmierć, która w pięć lat później miała podciąć korzenie wątłej egzystencji.
Oto dlaczego, z ręką na sercu, biedny skazany przez przeznaczenie, wstał n a chwilę i wyprostował się. Może
Strona:PL Dumas - Mohikanowie paryscy T1-18 v2.djvu/604
Ta strona została przepisana.