wniczy strój Tyrolki, rzuciła się w objęcia książęcego swego kochanka.
Pomimo tego stroju, była to piękna benefisantka, która nakształt Peri ukazała się na scenie cesarskiego teatru w Wiedniu, za którą ze sceny poszliśmy do jej ubieralni, a potem widzieliśmy jak z pośrodka swych dworzan, popędziła drogą ku Seilerstätte, gdzie był jej pałac.
Nie dla wypoczynku po trudach wieczora piękna tancerka wróciła do siebie. Zaledwie weszła do gabinetu, zrzuciła kaszmirowy szlafroczek i z pomocą szatnej przywdziała śliczny strój wieśniaczki tyrolskiej.
Przy schodach dla służby, o kilka kroków od drzwi tylnych wychodzących na tylną uliczkę, czekał powóz Rozeny, którego nie kazano stangretowi wyprzęgać. Wskoczyła lekko na siedzenie, a stangret, mając już poprzednio rozkazane, ruszył dobrym kłusem.
Na siedzeniu w powozie leżało już przygotowane futro, w które Rozena wcisnęła się jak ptaszek w gniazdko.
Wiemy już jak powóz ten, tak niecierpliwie oczekiwany, przybył pod zamek Schönbrunn i nie zatrzymując się, zawrócił ku Meidling. Zatrzymał się dopiero o sto kroków po za domkiem zamieszkałym przez naczelnego ogrodnika pałacu; lecz jakkolwiek śpiesznie przejechał, drzwi domku otworzyły się i ukazała się głowa...
Powiedzmy odrazu, że nie była to, jak się można było obawiać, głowa szpiega, śledzącego dwoje młodych ludzi, by o nich donosić, ale przeciwnie, głowa sługi oczekującego na to, by pomagać kochankom.
Dziewica żywo wyskoczyła z powozu, lekko i cicho jak ptak nocny pobiegła ku domkowi i wpadła przez drzwi, które zamknęły się za nią, skoro tylko próg przestąpiła.
— Prędzej, prędzej, mój drogi Hans! rzekła po niemiecku. Spóźniłam się, później jest jak zwykle; książę musi się niecierpliwić. Spieszmy się, śpieszmy!
Zrzuciła futro i ciągnęła za rękę grubego Austrjaka, który nic a nic nie rozumiał tej furji, pół francuskiej, pół hiszpańskiej.
— Ależ, uważaj pani, rzekł, zaziębisz się.
— Pamiętaj nasamprzód, kochany Hansie, że nie jestem „panią“, tylko twoją „siostrzenicą“; nie mogę mieć zatem na sobie futra z niebieskich lisów. Powtóre, nie jestem śpiewaczką, lecz tancerką, więc nie obawiam się kataru.
Strona:PL Dumas - Mohikanowie paryscy T1-18 v2.djvu/606
Ta strona została przepisana.