lejno ręką serca i czoła młodzieńca, tak jak czyni magnetyzer względem pacjenta.
— Uspokój się, serce wrzące! rzekła, ochłoń, czoło płomienne! Potem, klękając: Teraz, nie odwołuję się już do mojego ukochanego Franciszka; teraz pragnę przemówić do Napoleona, króla Rzymskiego.
Młodzieniec powstał żywo i prostując się:
— Co ty mówisz, Rozeno, zapytał, jakim mianujesz mnie imieniem?
Rozena pozostała na kolanach.
— Mianuję cię imieniem, jakie otrzymałeś przed Bogiem i ludźmi, Najjaśniejszy panie, i z rąk jednego z najdzielniejszych wodzów twego sławnego rodzica, składam tę prośbę Waszej królewskiej mości.
I wciąż na kolanach, Rozena dobyła z wonnego woreczka list i podała go młodemu księciu.
Ten wziął go wahająco.
— Czy zapewniasz mnie Rozeno, że mogę przeczytać ten list?
— Nietylko możesz, Najjaśniejszy panie, rzekła dziewica, ale powinieneś.
Książę otarł chustką pot spływający po bladem czole i otwierając list, czytał głosem cichym i drżącym:
„Siostro moja...“
— Siostro!... Czy ten człowiek jest twoim bratem Rozeno?
— Czytaj, Najjaśniejszy panie! nalegała Rozena klęcząc wciąż i wciąż młodzieńcowi nadając miano króla.
Książę czytał dalej.
„Nadając bogini Lahory, bogini dobroci, kształty miłe, wdzięki niewymowne, czarujące uroki piękności, Indjanie chcieli wyrazić tem pojęciem, że nie ma istoty dobrej, któraby nie była piękną, tak jak nawzajem nie ma pięknej, któraby nie była dobrą. Piękność oblicza, według poetów naszych, jest tylko przyrodzonym odbłyskiem dobroci duszy. I otóż będąc tyle szczęśliwym, żem oglądał oblicze twoje, przez piękność jego, jak przez przeźroczysty kryształ, ujrzałem skarby dobroci serca twojego...“
Książę przerwał czytanie; kilka wierszy, które przeczytał były tylko grzeczną przygrywką, nie tłomaczącą treści listu. Popatrzył na Rozenę, jakby żądając wyjaśnienia.
Strona:PL Dumas - Mohikanowie paryscy T1-18 v2.djvu/613
Ta strona została przepisana.