Hannibalem zwyciężonym przez Scypiona, większym jednak w obliczu potomności od zwycięzcy.
— Tak, tak, on większym jest od Scypiona, większym od Cezara, większym od Karola Wielkiego, większym niż wszyscy! O! mój książę, jakiż to przykład!
— Gnębiący, Rozeno! i to mnie właśnie dręczy. Co uczynić po takim człowieku?... Słuchaj, często przychodzi mi na myśl, że los umyślnie przy tej wielkiej postaci umieścił mnie, niby blady i melancholijny cień, przeznaczony do lepszego jej uwydatnienia; tak jak Egipcjanie, których malarz stawia u stóp piramid, by wykazać miłość człowieka, a wielkość pomnika.
— A jednak, mój książę, Arab może wejść na piramidę, Arab może sięgnąć na szczyt olbrzymiej budowli.
— Upadłbym przy tem Rozeno; nie mam dość siły, ażeby być wielkim. I wyczerpany osunął się na kanapę. Nie mam naw et dość siły, ażeby być szczęśliwym.
Rozena wsparła się u nóg jego i uważała, że czas go sprowadzić na weselsze tory.
— A powiedz mi teraz, jakie są twe wspomnienia o Francji?
— Jest ich tylko dwa.
— Opowiedz mi, kochany książę, wyrzekła Rozena opierając się oburącz na kolanach młodzieńca, którego czoło zamyślone, nikło pod kędziorami włosów.
— Pewnego dnia, było to podobno w rocznicę moich urodzin, dnia 28. marca 1814 roku, na tydzień przed opuszczeniem Paryża, może na zawsze... pierwsze promienie wiosny jaśniały na niebie, wracaliśmy powozem moim, pani de Montesquiou i ja. W tem spostrzegłem masę kwiatów, gdzie? nie umiem powiedzieć. Ty wiesz jak lubię kwiaty, Rozeno. Zawołałem też: „O! kwiaty! ja chcę kwiatów! dużo kwiatów, chcę ich pełen powóz!“ Posłano po najpiękniejsze kwiaty. Patrzyłem przez okno karety i na piętrze domu, przed którym zatrzymał się powóz, spostrzegłem przy oknie młodego człowieka i panienkę, zajętych robotą: młodzieniec robił zegarki, dziewczyna kwiaty.
— „Proszę pani, rzekłem do hrabiny de Montesquiou, myślałem, że to Pan Bóg robi kwiaty!
— „Tak jest, mości książę“, odpowiedziała hrabina.
— „Ależ nie, rzekłem, pokazując jej dziewczynę, to kobiety“.
Strona:PL Dumas - Mohikanowie paryscy T1-18 v2.djvu/618
Ta strona została przepisana.