ciętej rękoma ludzi, mógł być zapędzonym łatwo w żądz ambitnych krainę, którą skryć właśnie usiłowano przed wzrokiem księcia.
W owym to właśnie czasie młody orlik czując wyrastające mu skrzydła, pragnął rozwinąć je, ulecieć w przestworza. Lecz pragnienia swobody zapalające niekiedy serce mężczyzny, znikały szybko pod tchnieniem kapryśnych pożądań dziecka, i, jak kiedy był młodszym, porzucał książki dla przyjrzenia się pochodowi wojska, tak w latach dojrzalszych zatracał wszelkie wspomnienia dumy i żądz politycznych w obec przeczystych idei, ustrojonych w kwiaty, w obec świetlanych korowodów własnych zachwytów miłosnych.
Lecz w chwilach podobnego upadku, książę znajdował bodziec podniecający siłę woli jego w tej młodej dziewczynie, której nie wpuszczonoby może do tajemnych komnat, gdyby wiedziano, że rad jej słuchać będzie. Otóż, zamiast wywarcia wrogiego wpływu na przyszłość jego pełną burz piorunowych, zarówno jak promiennego światła, stała się ona sprzymierzeńcem; zamiast walczyć przeciw nieszczęśliwemu, stanęła z nim razem w obronie praw jego; zamiast zniżyć księcia do własnego poziomu, starała się podnieść do jego wysokości.
Dotychczas jednak, namiętna, kochająca, była raczej oddźwiękiem jego marzeń, aniżeli ogniskiem rozgrzewającem, wieżą płomienną kierującą zbłąkanego w pustyni; wiodła bój uparty, ale bez siły, bez woli, bez celu, a walki te z apatją księcia, rozpoczęte prośbami, zachętą i pochwałą, kończyły się zawsze pocałunkami.
Tego jedynie wieczoru pismo generała indyjskiego przeistoczyło ją i zauważyć można było wpływ, jaki wywarło na postanowienie księcia.
Jednak młody człowiek zdziwiony sam, że tak łatwo usłuchał rady, zaczął się niepokoić. Po raz to pierwszy wobec tysiącznych przełożeń tego rodzaju, jakich był przedmiotem, po raz pierwszy bez upoważnienia Metternicha, bez zgody dziada swego Franciszka, odważył się przypuścić do siebie człowieka nieznajomego, towarzysza ojca swego i rzeczywiście, nie byłby zdobył się nigdy na podobną zuchwałość, gdyby nie miał obok siebie młodej dziewczyny, która go podnieciła, utrzymała w postanowieniu i doprowadziła sprawę do skutku nawet materjalnie,
Strona:PL Dumas - Mohikanowie paryscy T1-18 v2.djvu/622
Ta strona została przepisana.