Strona:PL Dumas - Mohikanowie paryscy T1-18 v2.djvu/627

Ta strona została przepisana.

zawsze, ażeby prześnić całą wieczność w tem, w jakiem znajdziesz się za chwilę mój pieszczochu.
Mówiąc to, podał gołębia dziewczęciu, ucałowawszy powtórnie czarną opaskę, jaką przyroda otoczyła szyję ptaka.
Rozena wzięła go w rękę, okryła pocałowaniami toż samo miejsce i odsłoniwszy szybko płaszczyk, ukryła gołębia na piersi.
Trzeba już było rozstać się.
Postanowiono, iż gołąb przyniesie odpowiedź między dwunastą a pierwszą w południe, w tym więc czasie książę będzie oczekiwał w oknie powrotu skrzydlatego posłańca o czarnym naszyjniku.
Następnie zakochani rozłączyli się: Rozena wymogła na księciu przysięgę, że nie będzie wyczekiwał jej na balkonie, on zaś otrzymał uroczyste przyrzeczenie, że dziewczę odwiedzi go przyszłej nocy i nieopuści do rana.

VI.
Zjawisko.

Nazajutrz, a raczej wieczorem dnia tegoż, książę Reichstadt stał u okna wyczekując jak wczoraj, lecz już nie kochanki, ale pana Sarranti, którego odwiedziny gołąb zapowiedział mu na dw unastą w nocy.
Pół godziny tylko brakowało do oznaczonej chwili, w której młodzieniec znaleść się miał wobec jednego z ludzi najwierniej służących niegdyś cesarzowi, a pragnących większe jeszcze nieść mu usługi po śmierci, aniżeli za życia pełnego bohaterskich czynów.
Zniecierpliwiony, czy niezdolny wytrzymać ostrego powiewu wiatru zimowego, o trzy kwadranse na dwunastą książę zamknął okno, zapuścił firanki, usiadł na kanapce i wsparłszy głowę na ręku, zadumał się głęboko.
O czem myślał? Czy dziecięce lata, na podobieństwo jednostajnego biegu rzeki, przesuwały się przed wzrokiem jego duszy, czy też spostrzegł w oddali przykutego do skały Prometeusza z wyspy świętej Heleny? Wreszcie i komnata, w której siedział, pomagała do rozbudzenia w umyśle jego wszystkich owych wspomnień. Czyż nie tu, po dwakroć i w dwóch różnych porach mieszkał cesarz