Strona:PL Dumas - Mohikanowie paryscy T1-18 v2.djvu/632

Ta strona została przepisana.

szego cesarskiego rodzica, plan rysowany po dziesięciu latach w waszym interesie.
— Zaczynam pojmować użyteczność jego dla pana po wejściu do ubieralni; lecz do niej właśnie jakim dostałeś się cudem?
Sarranti wziął w rękę świecznik i zwracając się ku drzwiom tajemniczego pokoju, rzekł:
— Racz książę iść za mną, a zobaczysz to własnemi oczyma.
Książę postępował zwolna za człowiekiem, który mu wrażał jakąś zabobonną grozę, na podobieństwo istoty nadprzyrodzonej, i wszedł nareszcie do ubieralni. Pokój szczelnie ze wszech stron był zamknięty.
— Cóż więc! wołał książę niecierpliwy.
— Racz zatrzymać się, miłościwy panie.
Sarranti zbliżył się do zwierciadła, oświecił ramę, na cisnął ukryty w zagłębieniu guzik, i w tej chwili cały czworobok ściany wraz z przymocowaną do niej konsolą i mnóstwem ułożonych na niej fraszek, obrócił się na zawiasach i odsłonił schody. Książę, zaciekawiony, podszedł do otworu i zawołał:
— O! cóż to ma znaczyć?
— Znaczy to, iż w dniach zamieszkania w Schönbrunie, 1809 roku, cesarz Napoleon znudzony ciągłem przebieganiem wzdłuż salonów i odpowiadaniem na uśmiechy pochlebców, tłoczących się w przedpokoju, pragnąc dniem czy nocą, rano czy wieczorem, nawiedzać pyszne miejscowe ogrody, urządzić kazał te drzwi skryte i schody, których ostatni stopień ginie w kwiaciarni osłonionej zielenią, pustej, zapomnianej. A ponieważ całego urządzenia dopełnili oficerowie inżynierji, niczyja, prócz cesarskiej noga nie przestąpiła tej kryjówki, prawdopodobnem jest, iż pozostała odtąd nieznaną, i chyba cień Napoleona zbliża się tą drogą, ażeby towarzyszyć wam w ciemności.
— Lecz w takim razie, rzekł książę zachwycony, w takim razie... Nie śmiał dokończyć zdania...
— W takim razie przejście zaprowadzone tu przez ojca, w dwadzieścia jeden lat później będzie mogło służyć synowi.
— A mnie nie było jeszcze na świecie, kiedy je urządzano!
— Bóg, mości książę, wzrokiem swoim sięga nawet w