czy dziesięcioma tysiącami europejczyków, bo inni dadzą się zabić w pierwszem spotkaniu. Będzie to dzieło kilku godzin. Brytanji potrzeba będzie dwóch lat dla wysłania do Azji nowych sił zbrojnych; roku, ażeby ją zebrać, drugiego roku, ażeby wyćwiczyć rekrutów. Czasu tego użyję zatrzymawszy się w Delhi, na odbudowanie tronu Wielkiego Mogoła i wzniesienie jego sztandarów. Czyn ów przeciągnie na stronę moję dziesięć miljonów muzułmanów. Prócz tego dźwignę święte chorągwie Be aresu; radżaha tej miejscowości uczynię niezawisłym, a zdobędę sobie znowu tym sposobem trzydzieści miljonów Indusów, całe koryto Gangesu i Bramaputry.
Cały obszar Indostanu zasypuję proklamacjami ognistemi; fakirzy, bramini, stają się apostołami moimi, wszyscy w imieniu rnojem głoszą świetne odnowienie Indyj.
Z Delhi, zamiast zwrócić się na Kalkutę, która jest tylko zakładem handlowym, przepełnionym zniewieściałym i tchórzliwym ludem, posuwam się przez Agra, Gwalior i Kaudesz do Bombaju, po drodze urządzając konfederacje radżputów i maratów.
Bombaj, to serce Anglji, to jej punkt zetknięcia z Europy głową wyspy. Kiedy zdobędę owe miasto, wyciągnę dłoń po Nizam, zwulkanizuję Myssorę, rozkażę zabrać Madras jednemu z dowódzców moich, podczas kiedy sam wyruszę na Kalkutę, a wały, twierdze, miasta, załogi, skały i ludzi wszystko, co stanie na drodze, zepchnę do zatoki Bengalu. Czy chcesz teraz udać się do Indvi, przviacielu mój“?
Generał padł do nóg Napoleona i odjechał.
Dalej, dzieje Lebastarda prostą idą koleją: opuścił Francję pod brzemieniem w rzekomej niełaski, wylądował w Bombaju, udał się drogą wskazywaną przez Napoleona i dotarł do Pendżabu. Tu napotkał człowieka genialnego nazwiskiem Rudżet-Sing, potomka nieznanej rodziny, który przed dwudziestu laty, wybrany wodzem przez współrodaków, zbuntował naród Sykesów, wyzwolił go z pod przemocy Anglji i stał się powoli władcą królestwa wielkiego jak Francja, zamykającego w granicach swoich Pendżah, Multan, Kaszmir, Peszewar i część nie małą Afganistanu. Generał wszedł do służby jego, urządził wojsko należycie i czekał, z uchem zwróconem ku Persji. Pewnego dnia doszedł go przerażający huk gromu; był to
Strona:PL Dumas - Mohikanowie paryscy T1-18 v2.djvu/637
Ta strona została przepisana.