znakomity więzień, zaparcie twoje jest do tego stopnia nieograniczone, że wieleby jeszcze lat potrzeba, ażebyś przyjął, nietylko dla samego siebie, ale dla mnie, życie ponure na wyspie skalistej. Do tego stopnia, iż jesteś dla nas, nietylko ciągłym powodem zamieszania, ale nadto i wieczną przyczyną obawy. Nie widzę cię nigdy wychodzącego bez niepokoju, ani wracającego bez przerażenia; patrz, ażeby nie mówić już o niczem innem tylko o tem, co dzieje się w chwili obecnej, czyż nie z twojej to winy człowiek godności takiej, jak pan gubernator, nawiedza mnie, co zapewne nam obojgu nie czyni przyjemności? Czy nie ty utrzymywałeś, że ja, człowiek biwakowy, Spartanin, któremu wystarczyłby dziennie kawałek chleba popity wodą źródlaną, który we Włoszech żywił się miseczką polenty, w Egipcie talerzem pilawu, czy nie ty utrzymywałeś, powtarzam, iż potrzeba mi na obiad pieczeni, a więc udałeś się na łowy kóz dzikich, popełniłeś czyn karygodny, który słusznie wywołuje niezadowolenie pana gubernatora? Domagam się więc urzędownie od pana Hudson-Lowe odesłania cię, generale, do Europy. Masz syna, którego chować powinieneś, a w oczach natury, ojciec o wiele inaczej potrzebny jest dziecięciu wzrastającemu, aniżeli starcowi, który dogorywa, choćby nawet był Cezarem, Karlomanem lub Napoleonem! Powiadam „starcowi“, względnie rozumie się; kto ma lat czterdzieści siedem, starym jest w kraju, gdzie umierają pięćdziesięcioletni. Wracaj więc do Francji, a czy zakończę żywot doczesny, czy przewlokę jeszcze bolesne dni mego istnienia, nie zapomnę, iż zmuszony byłem oddalić cię ztąd dla tego, iż nazbyt mnie kochałeś.
Ostatnie te wyrazy wygłosił z takiem wzruszeniem, że pojmować zacząłem, jeśli nie prawdziwe znaczenie myśli Napoleona, to co najmniej istotny stan jego umysłu.
Podniosłem głowę, a wyrazisty wzrok cesarza dopowiedział mi reszty.
Co do gubernatora, nie widział on w okolicznościach tych nic prócz zabrania więźniowi jednego ze sług przywiązanych; nic, jak tylko odcięcie jednego jeszcze konara od dębu, który Europę całą pokrył swoim cieniem.
— Czy rzeczywistem pragnieniem generała Bonapartego jest, zapytał, ażeby odesłano do Francji tego człowieka?
— Alboż wyglądam na żartownisia, panie? odrzekł po-
Strona:PL Dumas - Mohikanowie paryscy T1-18 v2.djvu/642
Ta strona została przepisana.