Strona:PL Dumas - Mohikanowie paryscy T1-18 v2.djvu/649

Ta strona została przepisana.

nych nie posiadał stale oznaczonego celu... Umysł mój powolny nie unosi się gwałtownie jak umysł Korsykanina, ani nawet Francuza; bez szczególnego upodobania w naukach ścisłych, myślę jednak i działam z dokładnością matematyczną; żałuj mnie, iż raczej podobnym jestem do człowieka północy, niż południa. Otóż mówię panu i powtarzam, iż żaden z tych spisków nie wydał mi się poważnym. Widzę, iż pociąg do przewrotów politycznych tkwi w każdej głowie, a pragnienie wolności w każdem sercu, domyślam się, że obalić chcą tron Burbonów, lecz nie wiem, co postawić zamierzają na jego miejscu?
— Nic innego tylko cesarstwo.
— Nie sądzę, zauważył książę, pokręcając głową.
— O! co do tego nikt nie wątpi, zawołał Sarranti z przekonaniem.
— Wyjąwszy mnie, a znaczy to zawsze cośkolwiek w tej sprawie.
— Ależ, mości książę, wszakże dziad twój Franciszek II wraz z Metternichem powiadają toż samo!
— Nie, tylko pan de Marchangy.
— Otwórz, miłościwy panie na los szczęścia ten zeszyt, a ujrzysz w każdem miejscu, z jakim to zapałem ludność Kennes, Nantes, Saumure, Thouars, Verneuil i Strasburga głosiła imię Napoleona II-go.
— Niech i tak będzie, zobaczmy.
I rozkwiecając książkę, odezwał się:
— Weźmy, jak pan mówisz, pierwszą lepszą stronicę... oto jest, trafiłem na dwieście dwanaście. Czytajmy.
„Stałe i ześrodkowane jednomyślnie postanowienie nie miało tu miejsca, ponieważ nie zgadzano się co do wyboru rządu“...
— Nieszczęśliwą widać mam rękę, odezwał się młodzieniec, przerzućmy kilka kartek. I czytał znowu;
„Jedni pragnęli mieć rzeczpospolitą, drudzy cesarstwo“...
— A co, zawołał Sarranti: „drudzy cesarstwo!“
— Ale kto mówi „drudzy“, nie mówi „pierwsi“, zauważył książę. Drudzy, to nie Francja cała! Ale idźmy dalej.
„Ci domagali się księcia cudzoziemca“...
— To chyba źli obywatele! „Tamci króla wybieralnego przez naród“...
— Tym sposobem, panie Sarranti, dojdziemy zaledwie do czwartej części ludności, chcącej cesarstwa... Lecz idźmy