Strona:PL Dumas - Mohikanowie paryscy T1-18 v2.djvu/677

Ta strona została przepisana.

dzach znalazł, jak mówił, trzy sztuki trzydziesto-soldowe ołowiane i dwie piętnasto-soldowe z cyny.
Teraz, przypuściwszy zmniejszoną choćby należytość, zapytaćby się można, jakim sposobem dłużnik winien został tak ogromną kwotę towarzyszowi, mając wzgląd na wcale nieświetne położenie obu tych przemysłowców.
Najpierw, przemysł Zwierzynki daleko wyżej stał od zajęć Haczyka; gdyż było to łowienie kotów, z których każdy przynosił mu dwadzieścia do dwudziestu soldów, a trzydzieści do czterdziestu, jeśli zwierzę było rasy angorskiej. Z kota bo nic nie ginie: mięso zamienia się w królika, skóra przeistacza się w gronostaja.
A jednak, wziąwszy przecięciowo czterech kotów ubitych dziennie przez Zwierzytnkę, będziemy mieli dochodu franków pięć, co miesięcznie uczyni franków sto pięćdziesiąt, rocznie zaś tysiąc ośmset.
Oto z sumy takowej morderca rodu kociego odłożyć mógł był co najmniej tysiąc franków rocznie, zwłaszcza, nie frasując się prawie o żywność, gdyż oberżyści chowali zwykłe dla niego kawałki wołowiny lub cielęciny; Zwierzynka bowiem, jak wszyscy znakomici myśliwi, nie pokosztował nigdy owocu łowów swoich. Nie miał on przytem kłopotu z odzieniem, bo zwierzchnie pokrycia nieboszczyków, aż nadto wystarczały do osłonienia grzesznego cielska zarówno zimą, jak latem.
Zwierzynka przeto był bogatym, tak bogatym, iż wieść niosła, jakoby miał swojego meklera i grywał na giełdzie.
Ale Haczyk, mimo całej biedy, posiadał przecież rzecz pewną, której zazdrościł mu Zwierzynka przy całym swym majątku: Haczyk posiadał Karlicę!
Jakim sposobem panna Bebe Rudowłosa wymknęła się z hecy bulwarowej dla połączenia się z Haczykiem? mało obchodzi czytelników, poprzestaniemy więc na zaznaczeniu wypadku.
Gałganiarz tedy został kochankiem panny Bebe, której konterfekt długo był wywieszony na bulwarze Temple, między lwem Numidyjskim a tygrysem Bengalskim, wiszącymi tam dotąd, ku wielkiemu zbudowaniu ciekawych, ku wielkiej korzyści królowej Tamatawy, która wyprzedziła Martinów i Van-Amburghów w sztuce ujarzmiania dzikich bestyj, wchodziła bowiem do klatek trzy razy dziennie bez obawy rozszarpania i t. d.