świata; niepodobna było nie zachować na własnym mózgu, odbłysku ich przebiegłości, wraz ze zdumiewającą wynalazczością...
Pewna księżniczka zagraniczna, której miałem szczęście uratować życie po opuszczeniu jej przez wszystkich lekarzy, przysłała mi w końcu zeszłej jesieni dwa słoje konfitur gruszkowych, do jakich, w chwilach słodkiego zapomnienia, wyjawiłem jej gust mój szczególny. Wiedząc jednak, że Fafiou przepada za tym przysmakiem bardziej jeszcze odemnie, postanowiłem wypłatać figla łatwowierności pajaca i oświadczyłem mu, pod sekretem, iż naczynia zawierają w sobie galaretę z arszenikiem, przyrządzoną dla szczurów pałacowych Szacha perskiego.
Fafiou nie powziął był jeszcze wówczas dziwnych tych zamiarów względem osoby własnej i drżał na sam widok słojów! Lecz, później zapadłszy w rospacz o jakiej wiecie panowie, pomyślał o owych słojach, najpierw ze zmniejszoną obawą, a następnie, gdy zamiar samobójstwa dojrzał zupełnie, z krwią najzimniejszą, a nawet radością...
Pojmujecie teraz wszystko, szlachetni panowie i panie; znalazłszy się u szczytu boleści, postanowiwszy umrzeć, Fafiou zabrał się do galarety. Pierwsze przypadłości wykazywały cechę zatrucia, ale dzięki szybkiej pomocy, jaką mu udzieliłem, ukochany nasz towarzysz pewnym już może być życia i dlatego, za kilka sekund, będziemy mieć zaszczyt rozpoczęcia widowiska.
Muzyka do dzieła!
Na wezwanie to, z wnętrza baraku dały się słyszeć tony trąb, klarynetów i olbrzymiego bębna, nader podobne do odgłosów hałaśliwych z kotlarni.
Jegomość Galileusz skłonił się głęboko publiczności i znikł wśród grzmotu oklasków zadowolonego tłumu, wprowadzonego nagle w wesoły humor; gdyż trzy znajdują się pod słońcem rzeczy bardzo zmienne, a mianowicie: tłum, kobiety i fale morskie.
W chwili, gdy kapela rżnęła zapamiętale, donosząc o rozpoczęciu przedstawienia zewnętrznego, spostrzeżono od strony Bastylji i od Bramy św. Marcina zbliżającą się wielką liczbę osób, przyodzianych w brunatne płaszcze, jakie noszono w owym czasie. Ludzie ci zmieszali się wkrótce z tłumem.
Strona:PL Dumas - Mohikanowie paryscy T1-18 v2.djvu/712
Ta strona została przepisana.