Gille. I ja pewnym tego jestem.
Kassander (patrząc na niego). Eh! eh!
Gille (patrząc na Kassandra). Oh! oh!
Kassander. Wyraz twojej twarzy przypada mi do gustu; barwa włosów prześliczna, a nos zachwyca mnie nadewszystko! Teraz, zobaczymy tylko, czy twój głos odpowiada upierzeniu.
Gille (śpiewa)
Szwajcar idąc z okolicy,
Z Niemiec, z ojczystej ziemicy...
Kassander. Co ty pleciesz?
Gille. Obciąłeś pan usłyszeć mój głos, więc śpiewam.
Kassander (na stronie). Ten chłopiec zaczyna mi się podobać coraz więcej! (Głośno). Nie zrozumiałeś dwójznacznika; chciałem zadać ci kilka pytań dla przekonania się, czy nie zupełnie pozbawionym jesteś zmysłów.
Gille. O! nic łatwiejszego, pytajcie panie; nikt lepiej odpowiedzieć wam nie może, jak nowy służący.
Kassander. Rzeczywiście, spostrzegam, że lubisz mówić dużo... Wytłómacz mi naprzykład... Zapomniałem, jak ci na imię?
Gille. Nazywam się Gille, do usług.
Kassander (na stronie). Nader ujmujący to chłopczyna! (Głośno). Otóż, mój drogi Gillu, wytłómacz mi, jakim sposobem ryby zapuszczają się w głąb rzeki, a nie toną?
Gille. A któż panu mówił, że nie toną?
Kassander. Bo opuściwszy się do dna, wracają na powierzchnię.
Gille. Nie utonione to wracają, panie, ale inne.
Kassander (po krótkim namyśle). Co prawda, mógłbyś mieć słuszność poniekąd.
Gille. Czy więcej jeszcze rozwiązać mam zadań?
Kassander. Zapewno! Jakim sposobem dzieje się to, że księżyc wstaje wtedy właśnie, kiedy słońce kładzie się spać?
Gille. Panie, nie księżyc wstaje podczas układania się słońca do snu, lecz słońce wstaje, wówczas, kiedy księżyc zasypia.
Kassander (zdumiony). Na honor! nigdy nie pomyślałem o tem! Ty musisz być chyba astronomem, Gille?
Gille. Tak, panie.
Kassander. A czyjego słuchałeś wykładu?
Gille. Pana Galileusza Kopernika.
Kassander. Wielki to człowiek!... Otóż, kiedy jesteś u-