wu nie zrozumiał. (Głośno). Powiedzieć obciąłem, że jesteś młodzieńcem bez wad.
Gille. Rzeczywiście, panie, bez kawałka waty, choć zimno na dworze.
Kassander. Ależ nie to. Mówiłem, że posiadasz sztukę dobrego prowadzenia się.
Gille. Bo ja niegdyś prowadziłem ślepych po żebraninie.
Kassander (na stronie). Musimy zmienić przedmiot rozmowy; błazen ma umysł zapieczętowany w obec niektórych pojęć. (Głośno). Czy długo służyłeś chłopcze?
Gille. Tak, panie, nie przeszkadza mi to jednak być zupełnie nieużytym.
Kassander. I komu niosłeś swe usługi?
Gille. Najpierwej, ojczyźnie...
Kassander. Jakto! byłeś żołnierzem? mój zuchu.
Gille. Tak, jako rekrut, drogi panie, przez trzy miesiące.
Kassander. A czy przypadkiem nie byłeś ranionym?
Gille. Byłem.
Kassander. A w jakie miejsce?
Gille. W sam środek serca! Zranił mnie postępowaniem swojem generał.
Kassander. Cóż on ci złego uczynił?
Gille. To uczynił, że kazał przebiegać równinę we wszystkich kierunkach.
Kassander. Cóż u licha! czy dla rozgrzania się? To musiał być chyba zakatarzony.
Gille. A ponieważ nie spotkaliśmy wcale nieprzyjaciela, przeto pozwoliłem sobie oświadczyć, że generał szukał wiatru po polu.
Kassander. Jakiego wiatru?
Gille. Że gonił wiatr po polu; za co osadzono mnie w areszcie.
Kassander. Bo generał nie zrozumiał twojej metafory. A jak długo siedziałeś w kozie?
Gille. Trzy lata panie.
Kassander. W jakiej miejscowości wznosiło się to więzienie.
Gille. Nie „wznosiło się“ ono, panie, owszem, zapadało.
Kassander. Rozumiem... tak, że znalazłeś się...
Gille. Zapadniętym, panie.
Kassander. Ale ja pytam, w którem miejscu znajdowało się więzienie?
Strona:PL Dumas - Mohikanowie paryscy T1-18 v2.djvu/723
Ta strona została przepisana.