Gille. I czemuż nie powiedziałeś mi pan od razu o co chodzi: posiadam pięćdziesiąt talarów dożywotniej płacy, zostawionej mi przez nieboszczkę ciotunię.
Kassander (zachwycony). Do kroćset! sto pięćdziesiąt franków rocznie! wiesz, że to suma?
Gille. Zapewne, suma złożona z dodania piętnastu tysięcy centymów.
Kassander. Ale ja mówię, że to piękna sumka.
Gille. Rozumiem, powiedzieć chcecie, że to nie ta co śpiewają w kościele.
Kassander. Gille.
Gille. Panie.
Kassander. Przełożyłbym ci rzecz pewną.
Gille. Jaką?
Kassander. A przystaniesz?
Gille. Przystanę, jeżeli nie odmówię.
Kassander. Mam córeczkę.
Gille. Naprawdę?
Kassander. Słowo honoru!
Gille. Swoją własną?
Kassander. I nieboszczki żony mojej.
Gille. A więc ona jest córką żony twojej, panie, nie twoją.
Kassander. Przepraszam bardzo: należy do nas obojga. (Na stronie). Chłopczyna tak niewinny dotąd, iż nie rozumie podobnych rzeczy. (Głośno). Mówiłem więc, iż posiadam córkę piękną, cnotliwą, skromną i nader ucieszną dziewczynę.
Gille. A zatem, panie, jest to dziewczyna do uciechy.
Kassander. Od niejakiego czasu szukam dla niej męża odpowiedniego; napotykam ciebie wypadkiem, i mówię: Gille, czy chcesz zostać moim zięciem?
Gille. Nie powiadam, że nie.
Kassander. Cóż mi przyjdzie z tego, jeśli nie rzekniesz: tak.
Gille. Musiałbym pierwej zobaczyć przedmiot, panie.
Kassander. Ukażę ci go natychmiast.
Gille. Chętnie zobaczę, ale za darmo!
Kassander. Zapewne. (Na stronie). Widzę, że to chłopak oszczędny.
Gille. A jaki wyznaczasz pan jej posag.
Kassander. Podobny temu, jaki ty wnosisz, rocznie pięćdziesiąt bitych talarów.
Strona:PL Dumas - Mohikanowie paryscy T1-18 v2.djvu/725
Ta strona została przepisana.