Strona:PL Dumas - Mohikanowie paryscy T1-18 v2.djvu/730

Ta strona została przepisana.
SCENA 6.
Ciż sami, listonosz.

Listonosz (z nosem do góry). Hej, panie Kassander!
Gille. Zdaje mi się, że on pana szuka.
Kassander. Tak myślisz? Listonosz (ciągle spoglądając w górę). Hej! panie Kassander!
Gille. Przekonywasz się, kiedy twoją nazwę wygłasza.
Listonosz. Hej! panie Kassander!
Kassander. Chcesz widzieć się z panem Kassandrem, mój przyjacielu?
Listonosz. Jeżeli wątpisz, to chyba głuchym jesteś, mój panie!
Kassander. Tak, to ja jestem.
Listonosz. Głuchym?
Kassander (na stronie). Nie rozumie. (Głośno). Nie, ja jestem Kassander.
Listonosz. Niepodobna!
Kassander. A to dlaczego?
Listonosz. Ponieważ na liście położono: Pan Kassander, ulica Księżycowa...
Kassander. Cóż więc! alboż nie znajdujemy się na ulicy Księżycowej?
Listonosz. Lecz napisano, że na piątem piętrze, a pan stoisz wśród ulicy.
Kassander. Nic nie szkodzi, jestem panem Kassandrem, mieszkającym przy ulicy Księżycowej, ale obecnie znajduję się pod gołem niebem.
Listonosz. Nie zostaniesz pan Kassandrem, dopóki nie przeniesiesz się na piąte piętro.
Kassander. To dalej! zaraz wejdę. Stój i patrz, czy będę tam.
Listonosz. Dobrze.
Kassander (wychodząc). Nic mnie nie rozumie!

SCENA 7.
Listonosz. — Gille.

Listonosz. Mój przyjacielu, nie znasz czasem w tej okolicy miasta niejakiego Gilla?