Strona:PL Dumas - Mohikanowie paryscy T1-18 v2.djvu/731

Ta strona została przepisana.

Gille. O znam; dzielny chłopiec, mina szlachetna, postać okazała.
Listonosz. Być może?
Gille. Stoi właśnie przed tobą.
Listonosz. Gdzie?
Gille. Masz go przed oczyma.
Listonosz. Aj! aj!
Gille. Cóż to?
Listonosz. Więc to pan nazywasz się Gille?
Gille. Wątpisz jeszcze?
Listonosz. Przebóg! stosownie do opisu, jaki...
Gille. Na szczęście, mam przy sobie moje akta osobiste.
Listonosz. Po cóż mi one?
Gille. Znajdziesz tam mój opis.
Listonosz. Ha! zobaczmy.
Gille (wydobywając z kieszeni papier, czytając:) Przystań w tulonie, hm!... hm!... Ja niżej podpisany, naczelny dozorca... hm!... poświadczam hm!... hm!... że urodzony Gille, tak! liczący dwadzieścia dwa lata...
Listonosz. Doskonale!
Gille. Wzrostu stóp pięć, cal jeden...
Listonosz. Wyśmienicie!
Gille. Nosa zagiętego w trąbę...
Listonosz. Brawo.
Gille. Cery bladej...
Listonosz. Dobrze.
Gille. Włosów musztardowych...
Listonosz. Tak, wszystko zgadza się, jesteś, pan Gillem.

SCENA 8.
Ciż sami. Kassander.

Kassander (w oknie piątego piętra). Hola! posłańcze! Listonosz. Biegnę. (Do Gilla). Proszę o dziesięć soldów.
Gille. Za co?
Listonosz. list.
Gille. Za list? Jakto! że piszą do mnie mam płacić za to?
Listonosz. Bez wątpienia.
Gille. Ja zaś sądzę, że ten koszta ponieść winien, kto chce mieć honor piśmiennej rozmowy ze mną.
Kassander. Posłańcze!