niu czwartego aktu, nader zajmującego uwagę, taka cisza panowała wśród tłumu, że słychać było nieledwie oddech widzów. Nadchodziło rozwiązanie sztuki, którego ludzie w płaszczach, którzy przybyli ostatni na widowisko, oczekiwali z wielką niecierpliwością. Pod ten czas, dwaj pajace odczytywali swoje listy, rzucając sobie wzajem pioruny w spojrzeniu. Nareszcie, Kassander zaczął:
Kassander. Skończyłeś czytać, Gille?
Gille. Tak jest, a pan?
Kassander. Ja także.
Gille. A zatem, powinieneś wytłomaczyć mi, dlaczego nie zostanę zięciem twoim, panie?
Kassander. A zatem wytłomaczysz samemu sobie, dlaczego nie trwam już w zamiarze oddania ci za żonę córki.
Gille. Tak, lecz odkąd stajesz się pan ojcem poważnym, nie mogę pozostać w usługach twoich.
Kassander. Tak, lecz, że ja znowu usunąć się pragnę pod strzechę zięcia, który ma już służącego, zrozumiesz łatwo, iż niepodobna, abym mu sprowadził ciebie. Nie wypędzam cię więc, Gille, oddalam tylko.
Gille. Bez żadnego wynagrodzenia?
Kassander. Czy żądasz, abym dał ci łzę żalu na pożegnanie?
Gille. Kiedy kto oddala posługującego, daje mu cośkolwiek.
Kassander. To też oddalam cię ze wszelkiemi względami, jakie należą tak dostojnej osobie.
Gille. I nie wstydzisz się, kiedym stracił większą część dnia na słuchaniu bzdurstw twoich, zostawiać mnie bez zapłaty, stary filucie.
Kassander. Masz słuszność, drogi Gille, wyraz „filut“ przywodzi mi na pamięć jedno przysłowie.
Gille. Jakie to, panie?
Kassander. Jaka praca, taka płaca.
Gille. Cieszy mnie to bardzo!
Kassander. Masz pieniądze?
Gille. Nie, panie.
Kassander (uderzając go w tył nogą). A więc trzymaj.
Przedstawienie na wzniesieniu zewnętrznem skończyć się już miało na tem i Kassander kłaniał się z uszanowaniem publiczności, kiedy Gille, który zdawał się nabierać silnego postanowienia, widząc Kassandra schylonego naprzód, wziął
Strona:PL Dumas - Mohikanowie paryscy T1-18 v2.djvu/737
Ta strona została przepisana.