szarym, który szedł dalej, aż póki nie spotkał dwóch innych ludzi idących razem. Wtedy zanucił piosnkę z Jokondy:
Piosnka ta wówczas była bardzo modną; to też powtarzali ją kolejno, ale zawsze półgłosem, owi czterej ludzie, którzy wzajem powiedzieli do siebie przedtem wyraz: nic.
Ci zaś nowi dwaj ludzie, co wywołali ten nokturn pięciogłoskowy, zatrzymali się tak jak poprzedzający, naprzeciwko małego domku, w tem tylko różniąc się od tamtych, że stanęli pod drzwiami rozmawiając tak cicho, iż człowiek w szarym surducie, przechodząc koło nich wciąż z piosnką na ustach, nie mógł uchwycić ani jednego słowa z tego, co mówili.
Po dziesięciu minutach trzej inni ludzie, a za nimi czwarty, wszyscy okryci szaremi płaszczami, podeszli ku dwom ludziom stojącym przed domem.
Wyższy wzrostem od dwóch najpierw przybyłych, ujął kolejno rękę trzech nowoprzybyłych; potem wyrzekłszy do ucha każdemu pierwszą połowę samarytańskiego wyrazu „lamma,“ którego oni drugą powiedzieli mu połowę, wydobył z kieszeni niewielki klucz, włożył go w zamek, lekko drzwi otworzył, wpuścił pięciu towarzyszów, spojrzał na prawo i na lewo w ulicę i sam nareszcie wkroczył do domu. Zamykał on drzwi zewnątrz w chwili, gdy pierwszy i drugi człowiek ukazali się razem w dwóch końcach ulicy, idąc równym krokiem spotkali się przed domem.
Tam wymienili znowu wyraz:
— Sześć.
Poczem pociągnęli każdy w swoją stronę powtarzając wyraz „sześć“ innym zwolennikom natury, którzy już słyszeli i odpowiadali wyraz „nic.“
Nie uszli jeszcze dwudziestu kroków, aliści idący na dół spotyka jednego człowieka, idący zaś do góry, trzech; ludzie ci, choć przybywający z dwóch przeciwnych stron, zatrzymali się i połączyli przed tajemniczym domem.
Kiedy ci trzej nowoprzybyli weszli do domu za poprzednimi sześcioma, dwaj spacerujący znowu puścili się w pochód, spotkań i wymienili nową liczbę: Dziesięć.
Nareszcie po dwóch godzinach, weszło tym sposobem do domu sześćdziesięciu ludzi, grupami po dwóch, trzech, czterech i pięciu, a nigdy więcej, jak sześciu razem.
Było trzy kwadranse na jedenastą, kiedy dyletant,