Strona:PL Dumas - Mohikanowie paryscy T1-18 v2.djvu/750

Ta strona została przepisana.

— Bez najmniejszej wątpliwości.
— Wdowie jego wyjednamy dwieście franków dożywocia, odezwał się uroczyście pan Jackal. Teraz wróćmy do rzeczy: zbadać grunt.
Agenci, na czele mając pana Jackala, weszli do komnaty, a raczej do sali zasługującej na opis szczegółowy.
Wyobraźmy sobie ogromną rotundę zbudowaną przez całą szerokość i wysokość domu, czyli trzymającą sześćdziesiąt stóp średnicy na sześćdziesiąt stóp wyniesienia, jak to nader trafnie osądził pan Jackal, według łoskotu sprawionego upadkiem ciała Volauventa. Była ona wyłożona płytami marmurowemi, a ściany miała poprostu wybielone wapnem, wznosiła się od powały, aż do dachu zbudowanego w kształcie kopuły, a oświecona jednem dwuskrzydłowem oknem. Bezpośrednio też pod tem oknem leżał na płytach trup Volauventa. Z drugiej strony, z tej, która dotykała mieszkania Barbetty, ściana wyłamana była na wysokości dwunastu do piętnastu stóp. Stara kobieta, ze świecą w ręku, ciekawie zaglądała w otwór żegnając się bez końca.
Wnętrze sali było zgoła nagie: żadnego śladu mieszkańców, ani sprzętu. Wyglądało to na zwalisko jakiejś cyklopowej budowli, niegdyś zamieszkałe przez tytanów.
Pan Jackal obszedł salę dokoła, a dopełniając tego, uczuł pot zranionej miłości własnej występujący mu na czoło. Był oczywiście zmistyfikowany. Obejrzał się, spojrzał na górę i na dół; u stropu nie było nic prócz okna, którem wpadł Volauvent; na ścianach nic prócz otworu, którym wskoczył Carmagnole. Sprawdziwszy ten punkt główny, przystąpił do rzeczy podrzędnej, to jest do trupa Volauventa, który, jak mówiliśmy, leżał pod oknem, grzęznąc w bagnisku krwi, z członkami rozleciałem!, z czaszką otwartą.
— Nieszczęśliwy! wyrzekł pan Jackal, nietyle przez litość, ile dla wypowiedzenia w jakiej bądź formie mowy pogrzebowej nad rycerzem poległym na polu chwały.
— Ale jak to sobie wytłómaczyć, zapytał Avoine, i jaką myśl miał Volauvent, żeby skoczyć z wysokości sześćdziesięciu stóp?
Pan Jackal zżymnął ramionami, nie odpowiadając Avoinowi, ale Carmagnole zabierając głos, którym wzgardził jego zwierzchnik: