kuglarski; ależ sześćdziesięciu ludzi... Tu chyba być musi podwójne dno!
— Gdzie oni mogą być, panie Jackal? zapytał Avoine swego zwierzchnika, ufny w jego przenikliwość nieomylną.
Ale na ten raz pan Jackal zgubił zupełnie trop.
— Widzisz przecie, mazgaju, odparł, że kiedy nie mogę tej rzeczy wytłómaczyć samemu sobie, to nie będę łamał głowy, żeby ją tobie tłómaczyć. Potem odwracając się do towarzyszów. I cóż wy na mnie tak głupio wytrzeszczacie oczy? zawołał. Wypróbujcie ściany kijami, końcem szpady, kolbą od pistoletów!
Kijami, szpadami i pistoletami spełniono natychmiast rozkaz, zaczęto zacięcie w mur uderzać. Ale mur w ten sposób zapytywany odpowiedział głosem głuchym, lecz nie pustym, jak spodziewał się może pan Jackal.
— Nie ma co mówić, moje dzieci, rzeki, mamy do czynienia z przebieglejszymi od nas.
— Czyli, jak to pospolicie mówią, tamci wystrychnęli nas na dudków, dodał Carmagnole.
— Spróbujmy raz jeszcze przejść się z pochodniami.
Według rozkazu pana Jackala, oświecili pochód; on szedł na ostatku ze swoim casse-tetem.
Ktoby wszedł w tej chwili i zobaczył, jak ci ludzie zawzięcie czepiają się murów, mógłby ich niezawodnie wziąć za warjatów.
Ściany wszędzie milczały; od ścian przystąpili do płyt i na nich odbyli takież samo młotkowanie, jak na ścianach. Napróżno: nie było czuć najmniejszej próżni, najmniejszej widać szparki, Po godzinie tej daremnej pracy, trzeba było zaniechać jej tak, jak poprzedniej, i uderzać się po czole, by zeń wydobyć coś użyteczniejszego, niż to, co wydobyto ze ścian i posadzki.
Urządzili więc wielką naradę, ale ponieważ z poprzednio zasiągniętych wiadomości wiedziano, że dom ten jest bez piwnic, i że składa się tylko z przedpokoju i sali, wszyscy agenci dali za wygranę, oświadczając poprostu, że w tem jest jakaś tajemnica lub czarnoksięztwo, które próżno byłoby odgadywać.
Jeden tylko pan Jackal nie dał za wygranę.
Strona:PL Dumas - Mohikanowie paryscy T1-18 v2.djvu/752
Ta strona została przepisana.