Strona:PL Dumas - Mohikanowie paryscy T1-18 v2.djvu/755

Ta strona została przepisana.

nazwaną być mogła Studnią Gadającą. A jak słusznie zauważył Carmagnole, taż sama studnia, co w XIV. i XV. wieku wydawała okrzyki, mogła przecież w XIX. wieku pozwolić sobie choćby szepnąć.
Powiedzmy, że od wielu już lat, a tembardziej w r. 1827, studnia zamkniętą została dla mieszkańców dzielnicy, czy dlatego, że była suchą, czy że prefekt policji, uważał za właściwe uwzględnić odwoływanie się niektórych mniej odważnych mieszkańców.
— Wysadzić mi te drzwi! zawołał pan Jackal do jednego ze swych ludzi.
Ten, do którego stosował się rozkaz, podszedł z kleszczami, ale niebawem spostrzegł, że kłódka urwana. Drzwi ustąpiły bez oporu.
Pan Jackal wsadził głowę w otwór, nadstawił ucha, i usłyszał z wnętrza ziemi wychodzące te słowa, powiedziane głosem grobowym:
— Panie Boże! uczyń cud dla twego wiernego sługi!
— To ktoś religijny, rzeki Avoine żegnając się.
— Panie, Panie! wołał dalej głos, wyznaję wszystkie moje grzechy i żałuję za nie... Panie, Panie! uczyń nademną miłosierdzie i daj mi raz jeszcze ujrzeć światło niebieskie, a resztę dni moich przeżyję błogosławiąc Twe imię!
— Dziwna rzecz, odezwał się pan Jackal, zdaje się, że znam ten głos.
I słuchał jeszcze uważniej. Głos mówił dalej:
— Wyprzysięgam się błędów, spowiadam się z mych zbrodni... Wyznaję, że całe życie byłem ohydnym zbrodniarzem; ale łaski wołam z głębi przepaści!
— „De profundis clamavi ad te!“... psalmodjował Avoine, modląc się za nieznanego grzesznika.
— O! nie ma wątpliwości, że słyszałem już ten głos, mówił do siebie pan Jackal, który w wysokim stopniu posiadał pamięć dźwięków.
— Ja także, rzekł Carmagnole.
— Gdyby Gibassier nie był w tej chwili na galerach Tulońskich, gdzie mu zapewne cieplej jest niż tu, mówił pan Jackal, powiedziałbym, że to on rozstaje się z duszą i czyni rachunek sumienia.
Człowiek znajdujący się w głębi studni usłyszał za-