lery, jak imci pan Galileusz Kopernik zna dwory europejskie! Żyłem z bandytami wszystkich odcieni, ze złoczyńcami wszelkiego kalibru; zbadałem przedmiot, i na pierwszy rzut oka powiedzieć mogę: oto kolega, który waży trzy, cztery, pięć, dziesięć, dwadzieścia lat ciężkich robót.
— Do czego pan to stosuje? zapytał mnie swym słodkim głosem Gabrjel. Nazywał mnie zawsze panem.
— Rzecz bardzo prosta, odpowiedziałem, jestem fizjognoinistą drugiego rzędu... Stawiając siebie w drugim rzędzie, myślałem o was panie Jackal.
— Bardzo jesteś dobry, kochany Gibassier! ale wyznaję, że jak na teraz, wołałbym ogrzewaczkę, niż twoje koniplementa.
— Wierzaj mi panie, że gdybym posiadał ten przedmiot, ustąpiłbym go na rzecz pańską.
— Nie wątpię; ale mów dalej.
Pan Jackal zażył tabaki, ażeby ogrzać nos w zastępstwie nóg.
Gibassier począł:
— Jestem więc fizjognomistą drugiego rzędu, rzekłem Gabrjelowi, i dowiodę ci, mój młody przyjacielu, iż wiem, jakie cię myśli napastują. On usłuchał uważnie.
Za przybyciem tu, nowość, malowniczość oryginalna strona galer, olśniły cię, i powiedziałeś sobie: Owóż przy odrobinie filozofji, przy wspomnieniach Platona i św. Augustyna, może przywyknę zwolna do tego życia, które jest tak proste, skromne, naiwne; do tego życia pasterskiego. Gdybyś był człowiekiem temperamentu limfatycznego, możebyś się i przyzwyczaił, tak jak wielu, ale będąc żywym, gorącym, namiętnym, potrzebujesz wielkiej przestrzeni i powietrza; myślisz więc, że pięć lat, z których jeden jest rokiem przestępnym, przebytych tu, są pięcioma najpiękniejszemi twojemi laty, straconemi bezpowrotnie. Otóż na skutek najlogiczniejszego wniosku tej myśli, pragniesz jaknajżywiej uniknąć losu, na który skazuje cię macosza sprawiedliwość... Albo nie jestem Gibassierem, albo nie inny jest rozmyślań twych przedmiot.
— Prawda, panie, odpowiedział szczerze Gabrjel.
— Nie widzę nic nagannego w podobnem rozmyślaniu, mój młody przyjacielu; pozwól mi tylko powiedzieć sobie, że ono trwa już od miesiąca; że od miesiąca jesteś bardzo kwaśny, że mnie nudno jest mieć ucznia szkoły Pitago-
Strona:PL Dumas - Mohikanowie paryscy T1-18 v2.djvu/764
Ta strona została przepisana.