stwa i poezji, tych dwóch sióstr; słowem jak dawniej mistrz oprowadzał swego ucznia po zielonych polach umiejętności, tak teraz wiódł go po lazurowych przestrzeniach sztuki.
Wszystkie te ziarna, czułą i rozumną zarazem ręką rzucane w serce chłopca, zakwitły i wydały owoc w osamotnieniu.
Osamotnienie ma to w sobie dobrego, że zmusza człowieka do zrozumienia niewypowiedzianej czułości, jaka jest w nim, czułości o której on nie wiedziałby nigdy, uwikłany w egoistyczne społeczeństwo, które zabiera nam połowę życia; samotność nadzwyczajna człowieka do ciągłego zastanawiania się nad sobą: jest to ciągła medytacja.
Samotność złych czyni dobremi, dobrych lepszemi. W milczeniu Bóg przemawia do serca człowieka; w samotności, człowiek przemawia do Bożego serca. Samotność we dwoje jest lepszą jeszcze jak pojedyncza: samotność we dwoje, to marzenie, powieść czarodziejska.
I marzyli też tak, stary nauczyciel ze swym uczniem, marzyli siedm lat, aż nagle zbudziła ich boleść.
Raz w niedzielę, w lutym 1814 roku, nadszedł list tygodniowy, od rodziny Justyna. Zapieczętowany był czarnym lakiem. Nie było to pismo ojca, ani też matki. Czy ojciec umarł? czy matka umarła? Jeżeli choć jedno z nich żyło, czemu samo nie doniosło strasznej nowiny?
Justyn ze drżeniem list otworzył.
Nieszczęście dosięgło dalej, niż mogło przewidywać najsmutniejsze przeczucie.
Nieprzyjaciel sprzymierzony zniszczył zbiory, zrabował gumna, podpalił folwark; matka, rzucając się na łóżeczko córki, by ją wyrwać z płomieni, wypaliła sobie oczy. Matka oślepła! Ale ojciec! czemuż on nie napisał? Ojciec, stary żołnierz z czasów Rzeczypospolitej, stracił głowę widząc ogrom swego nieszczęścia, wziął strzelbę i zaczął z nią polować na nieprzyjaciela. Zabił dziewięciu jezdnych. Lecz mierząc do dziesiątego, nie spostrzegł, że sam wpadł w zasadzkę, i otrzymał razem dwanaście strzałów: dwie kule przeszyły mu piersi, trzecia strzaskała głowę! Padł sztywny na ziemię.
Nauczyciel dzielił boleść ucznia; łzy starca i dziecka połączyły się, ale nic nie pomogły żale, trzeba było się
Strona:PL Dumas - Mohikanowie paryscy T1-18 v2.djvu/77
Ta strona została przepisana.