zwać te postacie, a nawet oznaczyć zawód, któregobądź z ludzi, jakich miał przed oczyma. Wszyscy jednakowo prawie ubrani w długie surduty szare lub granatowe, zapięci pod szyję, wąsy wszyscy niemal mieli zawiesiste i szpakowate; słowem nie trudno w nich było, zwłaszcza dla takiego fizjognomisty jak pan Jackal, poznać dawnych wojskowych.
Ci, co nie mieli wąsów, a była to bardzo mała cząstka, należeli do grona spokojnych mieszczan, bo chociaż odzieżą nie różnili się od tamtych, ale wyraz ich twarzy, mimo zapału, nie objawiał wojowniczych uniesień.
Pan Jackal musiał zapewne widzieć tego oto poczciwego kupca z ulicy św. Dyonizego, stojącego na progu sklepu, jak uśmiechał się do przechodzących i spojrzeniem uprzejmym zachęcał, by wstąpili do jego składu. Widział pewnie i tego drugiego w jakimś przedpokoju, czy to jakby komornika z łańcuchem u szyi, czy jako suplikanta z łańcuchem u nogi. Słowem, żaden z tych ludzi nie był mu zupełnie obcym, chociaż żaden nie był mu znanym w szczególności.
Ale co raniej jeszcze znanem mu było, niż sami ludzie, to wnętrze teatru.
Przyczepmy się do sznura pana Jackala, siła jego wystarczy dla nas dwóch, a choćby dla nas trzech czytelniku, i starajmy się rozpoznać tę tajemniczą a ponurą miejscowość, gdzie odbywa się scena, jaką opisać mamy.
Czy byłeś kiedy w lochach na wino i czy byłeś tyle ciekawym, żeby obejrzeć jeden z tych długich tunelów nazywających się piwnicami? Patrząc z jednego końca w drugi i widząc światło u kresu tych olbrzymich sklepień, rzekłbyś że trzeba godzin całych, by przebyć tę długą a mroczną przestrzeń, dzielącą cię od światłego punktu, który spostrzegasz.
Owóż, wnętrze, które pan Jackal miał przed oczyma, przedstawiało jedno z tych ogromnych podziemi, dochodzące do rodzaju rozdroża oświeconego, jak powiedzieliśmy, pochodniami ludzi chwilowo je zapełniających.
— Aha! wiem! zawołał nagle pan Jackal, uderzając się w czoło gestem tak raptownym i nieuważnym, że omal nie stracił równowagi, a targnięcie sznura sprawiło, że przez kilka sekund obracał się jak kurczę na rożnie.
Strona:PL Dumas - Mohikanowie paryscy T1-18 v2.djvu/777
Ta strona została przepisana.